Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
To trzeba wiedzieć:
Reklama

Kobieta orkiestra!

PIŁA Wokalistka, artystka, wegetarianka, menadżer i dziennikarz muzyczny, wielka miłośniczka zwierząt, przeciwniczka rasizmu, a przede wszystkim żona i matka – długo by wymieniać…
Kobieta orkiestra!

 

- Mnie zawsze było wszędzie pełno. Nie lubię siedzieć. Nie lubię stagnacji. Paradoksalnie. Im mniej mam czasu, tym więcej go znajduję na różne rzeczy. Mój dzień jest wypełniony do końca – mówi Joanna Naranowicz, wokalistka pilskiego zespołu Qulturka.

Kim jest Joanna Naranowicz? Wokalistką, artystką czy bardziej matką i żoną…? A może jest jeszcze inna twarz, o której nie wiemy? :)

- Można powiedzieć, że to wszystko co wymieniłaś skumulowało się w jednym ciele, w jednym umyśle... Ale to jest tak, że najpierw zagrała we mnie muzyka, a wszystko inne potoczyło się potem swoim torem. Już w 5 klasie szkoły podstawowej słuchałam muzyki metalowej i rockowej z naciskiem na „czarne”, mocne brzmienia. Pamiętam jak w sąsiednim ogólniaku odbywały się koncerty. Grały pilskie kapele. Byłam uradowana!

Ale jeszcze wtedy na scenie nie stanęłaś?

 - Nie, nie… Najpierw chłonęłam energię wtapiając się w publiczność, czyli stojąc przy scenie. I wtedy stwierdziłam, że to jest to; że to jest ta estetyka, która mi odpowiada. Wkręcałam się wówczas w klimat takiej pilskiej bohemy muzycznej. Nie tylko chodziłam na koncerty, ale przede wszystkim spędzałam czas z osobami, które grały. Bardzo mnie to fascynowało.

A kiedy nastąpił ten przełomowy moment? Czyli… kiedy chwyciłaś za mikrofon?

- To trzeba zacząć od tego, że najpierw (w pierwszej klasie „Ekologa”) poznałam swojego przyszłego męża, Leszka. Tzn. znaliśmy się już wcześniej, bo w szkole podstawowej, ale można powiedzieć, że właśnie w szkole średniej „coś” zaiskrzyło. Leszek grał na gitarze i podobnie jak ja, interesował się muzyką. Oboje byliśmy bardzo skonkretyzowani ideologicznie. Oboje chcieliśmy mówić o tym, co nas boli, co nam przeszkadza. Stwierdziliśmy, że taką możliwość da nam punk rock, a przecież Piła tamtych lat -  czyli lat 90-tych - była taką mekką punk rocka. Pidżama Porno. Świat Czarownic. Globtroter. Inri. Alians. To było coś! 

Zebraliście kolegów i powstał zespół?

- Tak, ale takich najbliższych kolegów. Zaczynał z nami gitarzysta Artur Paczesny, dzisiaj aktor i podróżnik. Przez 7 lat grał z nami Przemek Zdunek, który nagrał z nami dwie płyty. Mieliśmy pewne roszady jak każdy zespół. 10 lat bujaliśmy się z różnymi muzykami, ale skład się w końcu wyklarował.

Jak dzisiaj was określić? Jaki styl muzyki tworzycie?

- Dzisiaj mówi się, że jesteśmy zespołem punkowym. Ale w tym momencie w zespole są osoby, które słuchają różnej muzyki. Jesteśmy blisko związani ze sceną alternatywną, ale też do tego klimatu alternatywnego każdy z nas dokłada coś od siebie.

Od samego początku graliście jako Qulturka?

- Zaczynaliśmy jako Kulturka. W 2006 roku, kiedy mieliśmy kilkumiesięczną przerwę, w Krakowie powstał zespół, który nazwał się Kulturka. Postanowiliśmy wtedy zmienić nazwę zmieniając jedynie pierwszą literę z „K” na „Q”. Więc jest Qulturka. Ale myślę, że ta zmiana wyszła nam na dobre…

A skąd akurat taki pomysł na nazwę zespołu?

 - W Pile był Klub Kulturka, bardzo alternatywny, undergroundowy, jeden z pierwszych takich klubów w Polsce. To była taka ikona pilskiej kultury alternatywnej. Odbywały się w nim strasznie fajne koncerty, happeningi, wystawy. Już za dzieciaka cieszyłam się, że mam możliwość, aby tam bywać. Nasza Qulturka to taki hołd. Chcieliśmy działalnością naszego zespołu nawiązać do tego klubu, nie tylko w graniu koncertów, robieniu muzyki, ale jako całokształt.

Można powiedzieć, że Qulturka to takie twoje duże dziecko, bo ma już ponad 20 lat? :

- Owszem (uśmiech). W ubiegłym roku, aby uczcić 20-lecie naszej działalności wydaliśmy płytę EKG. Poprzednią płytę nagraliśmy w 2010 roku. Tak więc wydaliśmy płytę i mieliśmy dość fajną trasę koncertową. Wspomnieć muszę o Woodstocku, gdzie graliśmy po raz drugi i tam odbyła się premiera naszej nowej płyty. Woodstock to była świetna promocja dla EKG. Podczas trasy promującej płytę zagraliśmy wiele fantastycznych koncertów, jednak najważniejszym z nich był koncert na nasze XX urodziny w Pile w Klubie BARKA. Z Qulturką wystąpiło wielu gości, naszych przyjaciół, m.in. Wojtek BRODA Turbiarz z zespołu HABAKUK, który nagrał z nami jeden z utworów na płytę „EKG”. Zaśpiewał również Piotr MŁODY Gmur z zespołu ZMAZA oraz Przemek Zdunek. Poza tym na koncercie zagrały zaprzyjaźnione z nami zespoły. To były fantastyczne urodziny.

EKG. Świetna płyta…

- Też tak myślę, że naszej publiczności sprezentowaliśmy świetną płytę nagraną w pilskim studio „Garażowani” pod okiem Andrzeja KOZAKA Kozakiewicza, znanego z takich zespołów jak STRACHY NA LACHY, PIDŻAMA PORNO czy ŚWIAT CZAROWNIC. Andrzej jest producentem naszej płyty. Dowiedziałam się dzięki niemu, że potrafię  wydobyć z siebie takie dźwięki jakie wydobyłam na tej płycie i jestem mu za to bardzo wdzięczna. Wcześniej coś mnie hamowało. Teraz było inaczej. Jednak takim prawdziwym bodźcem - wręcz kopem – do tego aby wraz z Leonem (moim mężem) otworzyć się wokalnie, było zaproszenie od zespołu Strachy na Lachy by zaśpiewać gościnnie na ich płycie „TO”. Zaśpiewaliśmy w utworze I can't get no gratisfaction. To nas podbudowało. Że kurcze… zaprosił nas taki zespół. Owszem są to ludzie, z którymi się znamy, bardzo ich szanujemy. Ich muzyka wpłynęła na to, co robimy. Ale nie spodziewaliśmy się, że taka współpraca może między nami zaistnieć. To nas zmotywowało, aby dalej się uczyć.

Uczyć?

- Tak, uczyć. Bo ciągle musimy się udoskonalać z szacunku dla siebie i ludzi, którzy nas słuchają – kupują płyty i przychodzą na koncerty. A koncerty to dla nas wielka sprawa.

Wielka sprawa, to wielka scena? Czy jednak wolisz tę mniejszą?

- I jedną i drugą. Ale przed tą dużą pojawia się fosa i dopiero publiczność, a przez to ten kontakt bezpośredni gdzieś zanika. Mniejsza, to bliskość. Ludzie faktycznie cieszą się i to jest energia wymienna. Słyszę jak śpiewają moje teksty. I jest duże WOW!

A właśnie. Teksty. Piszesz je sama?

- Piszę, bo to dla mnie też pewnego rodzaju forma wyrazu. Nigdy nie uważałam siebie za poetkę, bo to nie jest poezja. To bardziej przemyślenia. Wcześniej moje teksty były bardziej idealistyczne, teraz są jakby „przyziemne”, bo o życiu. Nie zawsze osobiste. Bardziej wynikają z obserwacji tego, co się wokół mnie dzieje.

Nowe teksty już powstają?

- Powstają, bo nie chcemy czekać. Nie chcemy mieć znowu takiej długiej przerwy. Poza tym jest pełno pomysłów. Chłopaki robią muzykę, ja przysiadłam i piszę. Połowa ostatniej płyty, tak właściwie w formie ostatecznej powstała w studio. Może i tym razem pójdziemy podobną drogą ;) Chcemy wydawać płyty, koncertować, bo to dla nas pewna forma psychicznego luksusu, taka odskocznia, oderwanie się od codzienności, bo na co dzień każdy z nas pracuje zarobkowo, jest zabiegany. Poza tym zespół, który nie gra, nie wydaje płyt, po jakimś czasie „zanika”. Szczególnie kiedy w kółko gra się te same numery. One z czasem się nudzą. Trzeba robić coś nowego.

Gdybyś nie zajmowała się muzyką, to zajmowałabyś się… ?

- Sztuką. Co do tego nie mam żadnych wątpliwości. Posiadam cztery specjalizacje artystyczne. Kiedy czas mi pozwoli, to uprawiam malarstwo sztalugowe, czyli olejne. Ale mam też specjalizację z witrażu, czy z projektowania. Zdarzało mi się pracować na pokazach mody jako styliska. Co roku wystawiam swoje prace na salonie pilskim. Przygotowuje się do wystawy indywidualnej. Na ten moment nie mogę nic powiedzieć. Ale mam nadzieję, ze mi się uda w końcu zrobić swój wernisaż. W tym kierunku też chciałabym realizować.

Ci, którzy Cię znają mówią, że jesteś osobą niebywale wrażliwą…

- Tak, i przede wszystkim empatyczną. Dlatego od wielu lat nie jadam mięsa. Mój mąż i syn Antek również. Wegetarianizm to przejaw naszej ogromnej miłości do zwierząt. Działam też w Stowarzyszeniu „Nigdy Więcej”. To jedna z największych organizacji w Europie zajmująca się kwestiami rasizmu, neonazizmu. Generalnie propagujemy tolerancję. Współpracujemy też z Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy. I z wieloma innymi organizacjami pozarządowymi także.

Czego życzyć ci w nowym roku?

- Bo ja wiem. Jestem szczęśliwa i spełniona. Mam grzecznego syna. I męża, z którym znamy się ponad 20 lat. Ciekawą pracę, w której spełniam się jako menadżer muzyczny. Mam też ciągle mnóstwo pomysłów. Jest stabilizacja, ale nie ma nudy… Czego więcej chcieć?

Dziękuję za rozmowę

(es)

fot. Pasial RABLO Łukowski

 

 

 

 

 

 

 



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Ostatnie komentarze
Autor komentarza: demografia wiejskaTreść komentarza: O, ho ho! To już minęło 20 lat od Kameleon2005. Hipotetyczny pomiot córeczki miałby około 19 lat przy prawidłowym przebiegu ciąży. Już by mógł w razie chłopaka ruchać panienki białośliwskie, lub podkładać się pod chłopców spragnionych na sztywnym holu w razie córeczki.Data dodania komentarza: 13.11.2025, 12:29Źródło komentarza: „Szydercy” - odcinek 11.Autor komentarza: ab ovoTreść komentarza: ab ovo, robota na marne 13:56, 23.07.2025 Według osób dobrze zorientowanych, a nawet profesjonalistów obserwacji i zbierania informacji, cała operacja próby poboru, podczas fety wręczenia trofeum zwycięzcy, gamety od Janusza Lemanowicza (internetowy Bakutilek) miała jeden cel. Należało pilnie ubogacić pulę genetyczną rodziny wielkiego redaktora, pseudointeligenta, szczególnie przez fachową aplikację nośnika kwasu deoksyrybonukleinowego z terrarium na płytkę Petriego z zawartością produktu ovariów napalonej córeczki, gotowego do multiplikacji wybitnych cech hejtera. Tak uzyskana zygota mogłaby być wprowadzona do środka dawczyni z nadzieją na rozwój. Dawczyni gamety żeńskiej była już wtedy gotowa do prokreacji a tatuś obawiał się, że wobec braku chłopaków może dojść z jej strony do sodomii, choćby z gadami. Konkurs "Kameleon2005" został pomyślany jako uwikłane w media źródło pozyskania gamety od wybitnego osobnika, co by hipotetycznie dawało szansę na potomstwo o inteligencji. Robota poszła na marne, bo triumfator konkursu nie przyszedł na fetę wręczenia trofeum, pokraki z garnkiem na głowie. Głupki złożyli ofertę stawiennictwa w środę, tylko nie napisali, w którą. Całą operacją konkursu zawiadywał redaktor naczelny Tygodnika Nowego Mariusz Szalbierz.Data dodania komentarza: 13.11.2025, 12:22Źródło komentarza: „Szydercy” - odcinek 11.Autor komentarza: Pytko WoprosowTreść komentarza: W związku z triumfem starości nad intelektem pytam administrację sądu apelacji poznańskiej, czy sędzia Mariusz Sygrela (8.09.1960) odszedł na zasłużoną emeryturę 20.000 zł?Data dodania komentarza: 13.11.2025, 11:53Źródło komentarza: Robert Biskupiak: „Zmiany są dobre”Autor komentarza: pikselTreść komentarza: W ramach upraszczania dotarcia do najwybitniejszych pozycji literackich na portalu faktypilskie.pl odciętego w trybie "Error 1006" przypominamy idiotentext z roku 2009: "www.faktypilskie.pl 2009-03-15 14:06:09 Post scriptum Jak wynika z wpisów na konkurencyjnym portalu, nadal jestem tam jednym z ulubionych tematów. Z przykrością muszę jednak poinformować, że nie podejmę wypocin kilku klawiaturowych onanistów póki - tu powtórzę słowa mojego przedostatniego felietonu "internetowi opluwacze wykrzesają w sobie tyle odwagi, by plucie firmować własnym nazwiskiem". Znając specyfikę charakteru tego typu ludzi zdaję sobie sprawę, że nie ma na to żadnych szans. Gwoli prawdy przyznam, że tylko jeden z internautów podpisuje się w sposób nie zaciemniający jego identyfikacji, co od biedy można by uznać za namiastkę odwagi. Przeczytałem o nim niedawno, że ponoć w domu powinien mieć teraz więcej zajęcia, ale - -ak widać - nie jest ono na tyle absorbujące, by nie spełniać się pisarsko przy klawiaturze. Ale to akurat jest ten wyjątkowy przypadek, o którym rok temu napisałem, że g... nie tykam. I tego postanowienia konsekwentnie się trzymam". Na to, że g... tyka mnie mnie, nic nie poradzę. msz. Nie wiemy, kto kryje się pod kryptonimem "msz", ale z treści tej wypociny wnioskujemy, że tylko idiota mógł popełnić coś takiego. Kiedyś na sali sądowej jeden nieborak oskarżony zapytał Mariusza Szalbierza, co on by podłożył pod skrót: g...? Czy to coś ze zbioru: gawrosz, gnojek, gnida, gówno, głąb, ... Z innych dość mnogich wypowiedzi publicznych zauważamy, że Szalbierz pisywał o Lemanowiczu jako gównie. Jest w psychiatrii głębokich stanów oligofrenii doświadczalnie umotywowany pogląd, że matołki chętnie zajmują się gównem, malują ściany, dekorują swoje ciuchy, ugniatają jak ciasto na pierogi. Tak mają i tak ma autor wypierdzin na portalu faktypilski.pl dowodzonym przez Szalbierza. Czasem używał w swoich elukubracjach określenia: łajno, co jest tożsame z gównem.Data dodania komentarza: 13.11.2025, 10:58Źródło komentarza: Robert Biskupiak: „Zmiany są dobre”Autor komentarza: KURTTreść komentarza: I NEED A HELP HOW TO RECOVER MY LOST CRYTOPCURRENCY I know many things could have gone wrong this past few days investing online and getting burnt. I was also in your shoes when I invested into a binary option where I got scammed of $3000 of BTC but thanks to the help of TSUTOMU SHIMOMURA They assisted me in recovering back my lost BTC. I initially didn’t trust them but I was referred by a friend who I trust well. I was able to get my refund within the space of two weeks. Thanks to TSUTOMU SHIMOMURA, you can also contact them via Email: [email protected], or Telegram +1 ‪(832) 387-6620‬ and I’m sure you will be happy you did.Data dodania komentarza: 12.11.2025, 01:45Źródło komentarza: Robert Biskupiak: „Zmiany są dobre”Autor komentarza: ROSETreść komentarza: I NEED A HELP HOW TO RECOVER MY LOST CRYTOPCURRENCY I know many things could have gone wrong this past few days investing online and getting burnt. I was also in your shoes when I invested into a binary option where I got scammed of $3000 of BTC but thanks to the help of TSUTOMU SHIMOMURA They assisted me in recovering back my lost BTC. I initially didn’t trust them but I was referred by a friend who I trust well. I was able to get my refund within the space of two weeks. Thanks to TSUTOMU SHIMOMURA, you can also contact them via Email: [email protected], or Telegram +1 ‪(832) 387-6620‬ and I’m sure you will be happy you did.Data dodania komentarza: 12.11.2025, 01:33Źródło komentarza: Rafał Dobrucki otwiera wystawę w BWA: - Łezka zakręciła się w moim oku
Reklama
Reklama