Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
To trzeba wiedzieć:
Reklama

Siatkówka wypełniła moje życie

Justyna Łysiak – rocznik 1999, reprezentantka Polski, wcześniej kadetek, teraz juniorek, od lipca siatkarka PTPS Enea Piła, pochodzi z usportowionej rodziny. Zarówno tata Mariusz jak i mama Renata, uprawiali siatkówkę.
Siatkówka wypełniła  moje życie

W szóstej klasie podstawowej mierzyła już 171 cm wzrostu. Była najwyższa w klasie. Wróżono jej świetlaną przyszłość. Te 171 cm zostało Justynie jednak do dziś, stąd jej predyspozycje w siatkówce sięgają jedynie … pozycji libero.

 

Ma za sobą odpowiednie szkolenie. Sportowe geny odziedziczyła po rodzicach. Na jej drodze początkowo stało jednak karate. Umiłowana ten sport. Jak mówią w jej rodzinnym Kluczborku, do najmłodszych lat była z niej ,,przeambitna” sportsmenka. Od zawsze nie dopuszczała do siebie myśli, że coś może jej się nie udać.

W karate sięgnęła po 3 kyu.

Karate, po 5 latach, zostawiła dla siatkówki. Zawsze lubiła oglądać mecze zarówno kobiet jak i mężczyzn. Każde wakacje spędzała z piłką.

W sumie poszła w rodzinne ślady. Mama grywała na skrzydle w miejscowym Metalu, tata we Wrocławiu. Potem pracował w Kluczborku jako trener.

Za jego namową zaczęła ,,odbijać” najpierw w UKS 1 Kluczbok, a potem w II-go ligowym SMS LO2 Opole. Niebawem znalazło się dla niej miejsce w SMS Szczyrk. I tam przez 3 lata udowodniała swoją przydatność w I lidze.

- Gdy trafiłam do Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Szczyrku, moje życie przewróciło się do góry nogami. Siatkówka – i tak zostało do dziś – wypełniła moje życie. Rano trening, potem szkoła, zajęcia i znowu trening i tak w kółko. Trzeba było przystawić się na nowe życie, nowy układ dnia. Nie! Nie żałuję. To moje życie, takie jakie lubię, do jakiego wciąż podchodzę z pokorą i kolejnymi wyzwaniami – mówi dziś Justyna.

W lipcu tego roku przyjechała pierwszy raz do Piły. Została. Zaaklimatyzowała się w klubie o bardzo bogatej przeszłości.

Do Piły ściągnął ją trener Jacek Pasiński. – Już jak przyjechał do mnie do Szczyrku czułam, że czeka mnie nowe wyzwanie. Tak! Zaufałam trenerowi. Chciałam spróbować – wyznaje libero PTPS Enea Piła.

Wówczas tak naprawdę nie wierzyła jeszcze w to, że niebawem stanie oko w oko z mistrzyniami z Polic. – To było coś w stylu, że gdyby mi ktoś to wówczas powiedział, to pewnie kazałabym mu się popukać w czoło – śmieje się Justyna.

Wspaniałe przeżycia kojarzy głównie z grą w reprezentacji Polski kadetek. Mistrzostwa Świata 2015 w Peru, życzliwość kibiców w Limie, emocjonujące spotkania z rywalkami z Chin, Tajlandii czy Niemiec i Serbii. Wielkie przeżycia towarzyszyły jej w 2017 w Meksyku czy nawet na Łotwie. – Hymn polski, świadomość reprezentowania kraju. Dziś zdaję sobie sprawę z tego, że nikt już mi tego nie zabierze. A przecież nie zawsze jest tak ładnie. Na treningach jest pot, niekiedy krew i łzy. Nie zawsze bywa przyjemnie …

Będąc już w Pile obawiała się jednego. Zresztą bardzo o to martwili się jej rodzice. Czy uda się jej pogodzić grę w Ekstraklasowym klubie z nauką.

Daje radę. Ba, osiąga nawet bardzo dobre wyniki. Jest w maturalnej klasie pilskiego LO STO.

Po okresie lekkiego podekscytowania pierwszym treningiem w Pile, przyszły realia związane z pokazaniem się w nowym zespole. Nową twarzą nie była jedyna. Szybko nawiązała nić porozumienia, została tym elementem zespołu, który też konsoliduje jego dobrą grę.

Jest najmłodsza w zespole. Stara się jak może. W ostatnim, zwycięskim meczu w Toruniu, wybrano ją MVP spotkania.

- Cieszę się  z tego. Zachowałam spokój. Byłam bardzo zmobilizowana, taka nawet odizolowana od wszystkiego. Liczyła się tylko gra.  Swoją postawę uspokoiłam, chciałam udowodnić sobie, że potrafię. To był przyzwoity mecz w moim wykonaniu – podkreśla pilska siatkarka.

A my dodajmy, że bardzo udany, którym Justyna udowodniła, że nie jest jedynie zawodniczką tzw. w siatkarskim żargonie ,,zamiatającą parkiet”

Rodzice wspierają mnie. Wiążą nadzieje.

Myślę, że nie chcieliby abym ich rozczarowała. Nie myślę jednak o studiach medycznych (to taka też rodzinna profesja, z której jako pierwszy wyłamał się tata Mariusz), bo fajnie byłoby być nadal profesjonalnie wykonującą swój ,,zawód” siatkarką.

Mariusz

Markowski


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Ostatnie komentarze
Autor komentarza: ciekawska podfruwajkaTreść komentarza: Czy Mariusz Szalbierz, po publikacji wyników konkursu "Kameleon2005" otrzymał zaszczytne miano "Waran z Komodo"?Data dodania komentarza: 1.12.2025, 11:57Źródło komentarza: "Szydercy" - odcinek 22.Autor komentarza: księga GenderTreść komentarza: Są doniesienia portalowe, że korespondent portalowy zaman, to w realu Barabasz.Data dodania komentarza: 1.12.2025, 11:47Źródło komentarza: "Szydercy" - odcinek 22.Autor komentarza: spółdzielniaTreść komentarza: Zainteresowanych kupnem mieszkania przy Wawelskiej informuje się, że nie ma oferty sprzedaży pod numerem 32 a jest pod numerem 34, na parterze. Jest własnością zmarłych osób, byłego milicjanta – policjanta i jego żony Krystyny. Propozycja zbycia pojawiła się od synów zmarłych właścicieli mieszkaniaData dodania komentarza: 1.12.2025, 11:40Źródło komentarza: "Szydercy" - odcinek 22.Autor komentarza: zmierch i zapomnienieTreść komentarza: Grupa Badawcza Ligi Obrony Cnoty napotkała na potralu faktypilskie.pl – Zapytaj, wpis numer 1393. „TW Kmicic 13:21, 29.11.2025 Oszczegam, nie kupujta tej chawiry przy wafelskiej, bo tam od hejterskiego smrodu aż gęsto. Ukrytego sprzętu nagrywającego nie licząc. No i jeszcze nie wywietrzało po tym, jak Krecha gniła przez pół roku” Realia tego wpisu można określić jako tajną robotę propagandową spotwarzaczy Grupy Pościgowo-Szpiegującej zgromadzonych w Czarnym Baranie Pikadora utrzymywanym przez władców Tygodnika Nowego. Odnoszą się w zakamuflowanej formie do znienawidzonych przez Wielkiego Smrodatora i jego totumfackiego redaktora z wiochy, mieszkańców przy ulicy Wawelskiej 32. Wpis ten dowodzi bezpośrednio, że furfante Króla Flaków nie umarł niestety, a niestety żyje, spożywa, pije, defekuje i sika pod siebie. Robi też pod siebie robotę propagandową dla kiełbasy ze spadów, wódki i piwa na kaca od swojego pana dominatora, koryfeusza niosącego światło prawdy inaczej. Dalej obowiązuje na tym portalu procedura „Error 1006”, tchórzliwa formuła ucieczki w pustkę niewiedzy i zapomnienia.Data dodania komentarza: 1.12.2025, 11:07Źródło komentarza: "Szydercy" - odcinek 22.Autor komentarza: Pan TraktorTreść komentarza: Już wydawało się, że wziął azymut na cmentarz, bo miał dość wszystkiego. Mimo to okazuje się, że nasz pieszczoch wiejskiego zaścianka żyje i daje radę coś opisać w cyklu ciągłej gotowości "W Białośliwiu stanęli do konkursu na temat bezpiecznej pracy rolnika Mariusz Szalbierz 09:49, 27.11.2025 Aktualizacja: 10:04, 27.11.2025", ujawnionej w wywiadzie dla Natalii Matuszewskiej, że dziennikarz jest zawsze tam, gdzie coś się dzieje. A co może się dziać poza Białośliwiem? Nic.To miał blisko.Data dodania komentarza: 30.11.2025, 16:16Źródło komentarza: „Szydercy” - odcinek 10Autor komentarza: cbdoTreść komentarza: Odnosząc się do całości tekstu z Tygodnika Nowego zamieszczonego 22 sierpnia 2006 roku przez Szalbierza jako przewodniczącego Kolegium Redakcyjnego, możemy pokusić się o wyrażenie poglądu mocno osadzonego w realiach roboty naczelnego, że jest on czołowym przedstawicielem kołtuństwa, ciemnoty wieśniackiej ogólnie zwanej obskurantyzmem. Wieś od wieków jest ostoją tradycji ale też jest rezerwuarem zaściankowego prymitywizmu.Data dodania komentarza: 30.11.2025, 10:53Źródło komentarza: „Szydercy” - odcinek 10
Reklama
Reklama