Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
To trzeba wiedzieć:
Reklama

Wirtuoz tkwi w każdym z nas, czyli... „Dzieci” Eweliny

Ewelina Ewa Wyrzykowska, pilanka, pasjonatka teatru, ruchu, literatury; instruktor teatralny
Wirtuoz tkwi w każdym z nas, czyli...  „Dzieci” Eweliny

PIŁA   Teatrem jako reżyser zajmuje się prawie 30 lat. Spod jej skrzydeł wyszli znani i uznani dzisiaj artyści np. Elżbieta Cherezińska, Robert Gulaczyk, Ania Witczak

Teatr Wirtualny, choć jego nazwa kojarzy się bardzo z erą komputerów i smartfonów, powstał za czasów przedkomputerowych. Ewelina Ewa Wyrzykowska założyła go niemal 30 lat temu! (za rok będzie okrągła rocznica).

– „Wirtualny” jest pochodnym słowa „wirtuoz” i dokładnie znaczy „potencjalnie możliwy”. To określenie dla grupy teatralnej wynikało z bardzo mocnego mojego przekonania, że wirtuoz tkwi w każdym z nas. Zawsze powtarzam moim młodszym podopiecznym, gdy trafiają do teatru: Mnie nie interesuje, czy ty masz talent czy nie masz; Jak czujesz, że chcesz tu być, to tylko to jest ważne. To wystarczy! Bo moim zadaniem jest nauczyć ciebie skupienia i wyciągnąć z ciebie to, co najlepsze – mówi teatralna instruktorka, założycielka dwóch pilskich teatrów amatorskich - wspomnianego Teatru Wirtualnego i Teatru TAK!   

I od 29 już lat uczy młodszych i starszych owego skupienia i wyciąga z nich to, co najlepsze. Dość powiedzieć, że to spod jej skrzydeł wyszli m.in. Robert Gulaczyk – dzisiaj aktor bardzo cenionego Teatru im. H. Modrzejewskiej w Legnicy, Ania Witczak – wokalistka i instrumentalistka zespołu Dikanda, Artur Paczesny – aktor Bałtyckiego Teatru Dramatycznego w Koszalinie czy Elżbieta Cherezińska – pisarka, autorka niezwykle popularnych i poczytnych książek historycznych. To w Teatrze Wirtualnym zaczynali swoją przygodę ze sztuką i z teatrem Eweliny Wyrzykowskiej stawiali swoje pierwsze kroki na scenie.    

A takich talentów do odkrycia ściągnęła do swojej grupy znacznie więcej.

- Gdy przychodzą, sami nie wiedzą jeszcze czego chcą i dlaczego chcą być w teatrze. Niektórzy planują aktorską karierę. Widzą siebie na filmowych plakatach i ze światem u stóp, a niektórych trzeba wyciągać ze skorupki niewiary w siebie. A potem są to cudowne, kolorowe ptaki! To najbardziej mnie wzrusza: gdy widzę, jaką drogę przeszli. Jednym z takich najbardziej mnie poruszających momentów jest ten, gdy jestem na koncertach Ani Witczak, a ona zawsze mnie gdzieś tam wypatrzy w tłumie i mówi: - A to jest Ewelina, która uczyła mnie śpiewać! I ja się wtedy ogromnie wzruszam!

Podobnie ma z zawodowymi dziś aktorami, którzy zaczynali stawiać pierwsze aktorskie kroki w jej teatrze. Niedawno miała okazję spotkać się w Pile z Robertem Gulaczykiem, dziś aktorem Teatru im. Heleny Modrzejewskiej w Legnicy, który wcielił się właśnie w Vincenta van Gogha w filmie „Loving Vincent”.  

- Robert przyjeżdżał na próby na rowerze. Z Trzcianki! A przygotowywaliśmy wówczas spektakl plenerowy, w którym on musiał dużo biegać, na dodatek z dużą, ciężką formą! To były lalki przestrzenne. Pierwotnie ten jego Don Kichot miał 14 metrów! Potem się skurczył,  siłą rzeczy, gdyż nie mieścił się w żaden środek transportu… I Robert biegał z tą formą na próbach po boisku, tam i nazad! A potem wracał rowerem do Trzcianki. Ten obrazek pamiętam doskonale. On mówi nie tylko o dobrej kondycji Roberta, ale przede wszystkim opowiada o pasji i olbrzymim jego zaangażowaniu w teatr. Czasem mówi się, że scena żąda krwi, że masz na scenie nie oszczędzać się i nie asekurować, że trzeba na tej scenie siebie oddać całkowicie. Był czas, gdy wejście na scenę wiązało się z wcześniejszym umyciem podłogi na kolanach - byś wiedział, gdzie dziura, gdzie deska, gdzie zaskrzypi, gdzie tąpnie… Byś wiedział, po czym się poruszasz. Z drugiej strony był to test, na ile ty chcesz być na tej scenie… Chcesz gwiazdorzyć? - to nie ze mną. A chcesz tworzyć - to nie mną! – mówi Ewelina Wyrzykowska.  

Ludzi, których los zetknął z Eweliną i którzy potem odnieśli sukces jest naprawdę wielu. Ela Cherezińska – kto dziś nie czyta jej książek? („Gra w kości”, „Korona śniegu i krwi”, „Harda”. „Królowa”); Artur Paczesny – aktor Bałtyckiego Teatru Dramatycznego w Koszalinie, gdzie zagrał w kilku rewelacyjnych, niezapomnianych spektaklach jak „Wodzirej”, „Szewcy”, „Kartoteka”, „Dwoje biednych Rumunów mówiących po polsku”, a także w serialach i filmach m.in. Prawo Agaty, Fala zbrodni, Świat według Kiepskich.   

To także Dariusz Szczęsnowicz – ten, który stworzył prywatny Festiwal Muzyk Twardych „Darowisko”, to Piotr Grochowski, naukowiec po doktoratach dotyczących kultury tradycyjnej, i jego żona Dorota – śpiewaczka specjalizująca się w tradycyjnych technikach wokalnych. To Marta Kochanek - rzeźbiarka, Paulina Brodowska – artystka, malarka. I można by tak wymieniać jeszcze długo… W pilskim Teatrze Wirtualnym pootwierali się, tam pozwolili swoim pasjom wyjść na świat, tam zaczęli się realizować. I osiągnęli sukces.

 

Z wyobraźnią - w ruchu

 

Skąd u Eweliny Wyrzykowskiej taki dar, do odkrywania talentów?

- Jestem dzieckiem technokratów. Ojciec to podwójny inżynier, kiedyś nauczyciel matematyki. Żadnych opcji artystycznych w domu nie było, tak, bym mogła powiedzieć, że wyniosłam pasję z domu. To wzięło się… z ciała. Jako dziecko sporo chorowałam. Był to czas, gdy nie było telewizora. I jak już kończyły mi się dziecięce książki, sięgałam do biblioteki rodziców. A tam były lektury absolutnie nie dla dziecka. Czytałam „Cichy Don”, „Annę Kareninę”… Niewiele rozumiałam, ale te książki - pisane nie na dziecięcy umysł - paradoksalnie jednak uruchomiały wyobraźnię. Książki dziecięce i młodzieżowe zaczęłam czytać znacznie, znacznie później… – opowiada.

Co ciekawe, jest dyslektykiem i ciężko było jej nauczyć się czytania. Ale gdy już zaczęła…! – To książki były wszędzie! W szufladzie, pod poduszką, pod kołdrą, przy biurku, na biurku, pod łóżkiem… Mama aż zabraniała!

Ale świat wyobraźni to jedno. Drugą magią, która stworzyła dzisiejszą Ewelinę był ruch…

- Mam ogromną potrzebę ruchu. Miałam ją od dziecka. Dzisiaj pewnie nazwaliby to ADHD. Był taki czas, że wracało się do domu ze szkoły, rodziców jeszcze nie było.. Włączałam radyjko, a tam działy się różne muzyki. I ja próbowałam opowiedzieć co słyszę ciałem! Robiłam to już jako kilkulatka, a dzisiaj wykorzystuję tę metodę w pracy z aktorem: „opowiedz ciałem co słyszysz, co czujesz”.

 

Dotknąć duszy…

 

Zanim jednak mogła poświecić się teatrowi w pełni, musiała trochę „pourzędować”… I wcale nie chodzi tu o jakieś ekstremalne wyskoki nastolatki…

- Dzisiaj jestem absolutnie w cudownym położeniu. Mam pracę, która nie jest pracą. Był taki moment w moim życiu, kiedy nadszedł czas wyboru zawodu. I ja uległam namowom rodzicielskim i zostałam urzędniczką. Bo sztuka nie, bo nie daje chleba itd.  Spróbowałam więc być tą urzędniczką i to było koszmarne doświadczenie. Kiedy już wiedziałam, że nie wytrzymam i powiedziałam o tym, w domu zaczęły toczyć się dyskusje typu: ale o co mi chodzi, przecież to praca. Powiedziałam: Ale ja jestem nieszczęśliwa. Oni: Ale co ty sobie wyobrażasz, że praca jest po to, by byś szczęśliwym? Tak! -  powiedziałam – Praca jest po to właśnie!  

Jaka dzisiaj jest Ewelina Wyrzykowska? Lubi rzeczy „z duszą”: - Te zrobione czyjąś ręką. One są bardziej przyjazne – mówi. W mieszkaniu, w którym mieszka (głównie późną jesienią i zimą) ma np. starą szafę, z początku XX wieku, z którą .. rozmawia, którą głaszcze.

- Trafiła do mnie z kimś, a potem została. W momencie kiedy została wyszlifowana i odnowiona przeze mnie – własnoręcznie! - okazało się, że jest to przepiękna rzecz, a nie było tego już widać. Teraz codziennie, gdy wchodzę do pracy, muszą ją domknąć, dotknąć, pogadać z nią.

Ale najwięcej „skarbów” ukryła w innym miejscu – w domu wybudowanym prawdopodobnie ok. roku 1892, który stoi w lesie, pod Ujściem. 

- To bardzo stara chałupinka. Tam są już wybierane sprzęty, poszukiwane, stareńkie, piękne. Wiszą tam np. wycinanki mojej przyjaciółki, niektóre wzorowane na japońskiej sztuce wycinania. Jedna przedstawia drzewo domowe, dwie postaci - kobieta zajmuje się ogrodem, mężczyzna rolą, są tam też ptasiorki i różne inne stworzenia. Druga powstała na moje zamówienie i przedstawia ptasie gniazdo wśród trzcin. To niezwykle precyzyjna praca.

 

Miejsce na Ziemi

 

Dom pod Ujściem w lesie to jej miejsce na Ziemi.

- Był to czas, gdy chcieliśmy zmienić mieszkanie. Szukaliśmy domu w Pile. Nie mogąc trafić na nic, co mi się podoba, usiadłam w fotelu w biurze nieruchomości i mówię: Ja wiem, że to nierealne… Ale mi się marzy taki dom, żeby było blisko do miasta, ale w lesie… A pani mi mówi: Ja mam taki dom… To jedziemy oglądać! I to była miłość od pierwszego spojrzenia. Jesień, przebarwiające się dzikie wino, wspinające się na modrzewie… Natychmiast się zakochałam. Żadnego głosu rozsądku nie byłam w stanie z siebie wygenerować. To miejsce ukochane! Panuje tam absolutna cisza. Wczesną wiosną już siadam na skuter i już tam jeżdżę. Choćby na chwilę, po to, by przed pracą usiąść w ogrodzie i napić się kawy. Jesteśmy tam od wczesnej wiosny do pierwszych chłodów. Na zimę wracamy do miasta – opowiada. – U mnie tam jeszcze kwitną prymule…  Jest tam odrobina ogrodu, zioła, kwiaty… nasturcje pnące, trochę dalii. Także te, które były ulubionymi kwiatami mamy. Kiedyś myślałam, że taka nazwa nie istnieje, że mama ją wymyśliła. Ale ona jest. Kwiatek nazywa się onętek. Wygląda jak namalowany przez dziecko, z okrągłymi płatkami, bardzo delikatnymi, na długiej wiotkiej gałązce.

Uwielbia podglądać ptaki; zagapia się na kawki, sikorki, wronki. Kocha wszelakie „zielska”. Własnoręcznie robione zapasy. Pieśni. Te tradycyjne. Wiejskie. Poezję. Ma ukochanych poetów, których „nosi” w sobie, których przesłania przenosi potem często do swoich spektakli. Sama także pisze. Mówi, że zajęte ręce to wolny rozum. – Przy zmywaniu dobrze się pisze, a nie nocą przy świecach – zapewnia. A pracuje transowo… To znaczy, że traci przy tym poczucie czasu.  – Ile go minęło np. na próbach teatru, widzę zwykle po aktorach: że tacy jacyś mniej już skoncentrowani… Zwykle nastawiam więc budzik, by się po pracy obudzić… - mówi.

Taka jest ta Ewelina, która swoimi pasjami rozpala pasje w innych ludziach. Których uczy wrażliwości, wolności i piękna. 

 

Wirtualni i TAK-i!

 

Teatrem jako reżyser zajmuje się już prawie 30 lat. – Nie czuję tego… Tylko lista zrealizowanych spektakli robi się dłuższa. Ale emocje, pasja, entuzjazm są ciągle we mnie te same. Gdy składaliśmy sobie w teatrze życzenia przed świętami, wszyscy życzyli mi podobnie: żeby nie zabrakło mi entuzjazmu i pasji. Tego się nie boję. Bo to nie jest możliwe – mówi z przekonaniem.

Teatr Wirtualny założyła 29 lat temu. Przeszły przez niego dziesiątki uczniów i studentów. Wielu z nich – jak wspomnieliśmy wyżej - sztuką zajmuje się do dziś.

Potem powstał Teatr TAK! 

- W pewnym momencie u „Wirtualnych” z powodów różnic wiekowych zeszłam na pozycję autorytetu, mentora. A teatr to nie tylko bycie razem na scenie, to także bycie z drugim człowiekiem. I ja w pewnym momencie poczułam, że chcę intelektualnego partnera, który będzie mi przynosił swoje literackie „zachwyty”, książki, z którym będę miała podobne pojmowanie świata. „Wirtualni” to młodzi ludzie. Uczniowie, studenci. Młodzież ma silną potrzebę opowiadania o swoim świecie i ja to szanuję. Trzeba dać im tę możliwość opowiedzenia o świecie z ich perspektywy. Tak powstały choćby „Ofelie i Hamlety” – bardzo trudny spektakl mówiący o dzisiejszym świecie, w którym musisz być piękny, musisz być piękna. Inne spektakle Wirtualnych to: Opowiem Ci.. , Zołzy/ Bakalie, Dotyk ognia, Dwie Doroty, Wytańczyć ogień.

- Natomiast TAK! – czyli „Teatralny Atak Kulturalny!” – to ludzie starsi, już pracujący, dwudziestoparo-, 30-, 40-letni. Tu zakres pojmowania świata jest szerszy. Szersza jest też problematyka, której oni chcą dotykać – wyjaśnia Ewelina - „Studnia nieszczęść” – to był spektakl pokazujący dramat nie z poziomu wydarzenia, lecz z poziomu ludzkich dramatów, które temu zdarzeniu towarzyszyły – m.in. o dramatach konstruktorów tej studni. „Raz dwa trzy - wypadasz z gry” – dramat czarnobylski, teraz „Zanim zgaśnie twoje flamenco” – spektakl, który wziął się z wydarzeń grudniowych ubiegłego roku i z poczucia jakie one wywołały – z poczucia zagrożenia wojną domową. Dotarło wtedy do mnie, że historia Federico García Lorci i wojny domowej w Hiszpanii to nasze dziś…  

 

Co na Nowy Rok?

 

- Nie robię noworocznych postanowień. Z premedytacją. Bo łatwo jest sobie wymyślić program na poziomie głowy, ale on potem często nie skleja się z naszym wnętrzem. Za to cudownie buduje wyrzuty sumienia. Dla naszego dobra lepiej odpuścić sobie to czy tamto, bez poczucia winy, i wrócić do spraw, które chcemy zrealizować wtedy, gdy będziemy to robić bez zaciskania zębów – mówi.  

Ale ma jedno postanowienie, którego mocno trzyma się od lat.

- Jak mówi Mała Mi: Będę szczęśliwa, choćbym miała to sobie k… namalować! Wszystkim tej szczęśliwości życzę. Dużo piękna, czasu na to, by zachwycić się kolorem liści i pięknem człowieka obok.  

Edyta Kin

 

 

 

Ewelina Ewa Wyrzykowska

Dekalog w aksamicie

 

jeść wiśnie tylko z migdałami

do bandażowania ran używać koronek

świąteczną choinkę ubierać w łabędzi puch

nie wycierać łez, wycierać buty z rytmu kroków

plan pracy oprawić w mosiężne ramki

niech stoi wygodnie obok brzuchatego zegara

odpoczywa

zamiast igrzysk używać chleba i perfum

czcić pamięć cały rok

 

 



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Ostatnie komentarze
Autor komentarza: cielesność duszyTreść komentarza: dla chleba, pani, dla chleba. bo to nie dusza nawiedzona przez demony, tylko głodne ciało wykoleja człowieka.Data dodania komentarza: 6.12.2025, 22:07Źródło komentarza: „Szydercy” - odcinek 1Autor komentarza: żurnalistyka gminnaTreść komentarza: Osobną specjalizacją Kolegium Redakcyjnego w latach dowodzenia XI 2004 - IX 2007 było przywracanie łączności ze światem, konsumentów flaszek zaćmiewających, szczególnie ze ścisłego kierownictwa. Musieli chyba przechodzić szkolenia pierwszej pomocy dla zapitych w trupa lub tylko trąconych na dwa promile. Należy założyć, że naczelny zaliczył kurs branzlotechnika przydatny do pobierania gamet od zaproszonych gości.Data dodania komentarza: 6.12.2025, 21:59Źródło komentarza: „Szydercy” - odcinek 1Autor komentarza: odyndałkachTreść komentarza: I co z tego. Dla niego to pasuje, dokąd będzie żył jego właściciel, karany za korupcję na szczeblu ministerialnym. System polityczny jest przeżarty korupcją. To jak korniki w nietrzebionym lesie. Rozwalą państwo i społeczeństwo. A takie szmatławe dziennikarstwo tylko napędza ten proces rozkładu. Dlatego Mariuszowi dynda i powiewa, czy on jest zbrodniarzem, czy nie.Data dodania komentarza: 6.12.2025, 21:41Źródło komentarza: „Szydercy” - odcinek 16.Autor komentarza: kaszanka z grillaTreść komentarza: Czy wobec ubogacenia Lemanowicza kameleonem2005, sam otrzymał od znawcy świata zwierząt miano "warana z Komodo", też gada ale wielkiego jak jego dupa w 15 odcinku programu publicystyczno-satyrycznego "Szydercy"? Wiadomo, że waran z Komodo jest straszydłem świata zwierząt, ciągle nienażarty, nienapity, wyposażony z zjadliwą paszczę pełną bakterii gnilnych, wirusów, glonów, prionów, riketsji, robactwa i patologicznej śliny zakaźnej. Tak ma nasz bohater plugastwa, pomówień i prowokacji. Jest waranem z Komodo spełniającym na terenie europejskim rolę psa posokowca mediów wiejskich i gminnych.Data dodania komentarza: 6.12.2025, 16:00Źródło komentarza: Pilskie Przymierze Samorządowe: od lewa do prawaAutor komentarza: archiwum Gr-rTreść komentarza: Jak Kamil Ceranowski tyra na żonę w ciąży i toyotę w lizingu w roku 2012. 21.01.2012 Witam serdecznie! Dziękuję za przekazane mi informację i rewanżuję się dokładnie treścią pisma, jakie otrzymałem z Sądu / tylko proszę go nie powielać (bynajmniej nie w oryginale), bo od razu wyjdzie na to, że kontaktujemy się za sobą/ Ja myślę, że z tego pisma wynika, że Sąd w Poznaniu zamierza ukarać TN. Co do spotkania to proponuję poniedziałek u mnie w redakcji na ul. Dąbrowskiego 8 Budynek Berpilu ( VIII piętro windą) Proszę zaproponować godzinę. Od południa nie ma nikogo w studio więc będzie okazja porozmawiać w spokoju. Wspomniała Pani kiedyś, że ma Pani materiały dotyczące HS. Czy byłaby możliwość bym sobie np. zerknął na nie w poniedziałek. Szczególnie te o których wspomniała Pani, że nie były nigdzie publikowane i są Pani autorstwa. Ustalilibyśmy jakiś kierunek działań. Być może udałoby nam się jeszcze przed Pani wyjazdem na leczenie spotkać z tymi pokrzywdzonymi lub jednym z nich w Tucznie. Ja czekam na rozprawę 01 lutego w Chodzieży, będę na niej na pewno – może w koncu coś się zacznie dziać bo na razie to mi ręce opadają, nie mogę nic konkretnego nagrać dotyczącego oskarżonego. Pozdrawiam K. Ceranowski Witam dziękuję za dotychczasowe informacje. Ma Pani dobrą dokumentację na nie jeden reportaż. I znowu nie udało się „uchwycić” Stokłosy. Ciekawe jak długo będzie się bawił w Ciuciubabkę z Sądem. Zauważyłem, że teraz sędzia jakiś taki pobłażliwy dla oskarżonego. Może wystraszył się artykułu w TN? Ja właśnie składam materiał. Myślę, że uda mi się go zamieścić niebawem na portalu. Gdy już „chwycimy” Stokłosę na rozprawie – to dotychczasowy materiał wykorzystam łącznie z nowym i wyemituję w programie lokalnym telewizji. Orientuje się Pani jacy świadkowie będą przesłuchiwani 1 lutego? I ilu? I czy też wymagane jest aby byli przesłuchiwanie w obecności oskarżonego? Ta sprawa, o której Pani wspominała ( 27 letniego chłopaka) nie ma nic wspólnego ze Stokłosą? (mogłaby mi Pani w kilku zdaniach streścić temat? Np. kiedy to miało miejsce, gdzie itp.) Chętnie poznam wszelkie informacje, które mógłbym wykorzystać do zrobienia reportażu o Stokłosie. Nawet gdyby miały być one bardzo krótkie. Być może udałoby nam się podjechać do Tuczna i zrobić jakiś wywiad z tymi poszkodowanymi? Skoro jeden z nich ma wyjechać za granicę. Ja na to też patrzę oprócz elementu sprawiedliwości również pod kątem dziennikarskim – i mówiąc wprost liczę na to, że tematyka zainteresuje widzów. Jeśli chodzi o dokumentację do reportażu to nie posługujemy się materiałami obcymi: artykuły prasowe, zdjęcia, materiały telewizyjne. Wykonujemy nowe zdjęcia i każdy uczestnik reportażu może się powołać lub przeczytać artykuły lub inne formy wskazać(np. Pokazać zdjęcia do kamery). Wstawianie zdjęć bezpośrednio lub artykułów powoduje komplikacje prawne, autorskie… dokumentacja pochłania czas i powoduje ryzyko roszczeń co utrudnia swobodną publikację w przyszłości. Pozdrawiam i życzę powodzenia Do zobaczenia i życzę szybkiego powrotu do zdrowia. Pozdrawiam K.Ceranowski Plan działania Kamila Ceranowskieho „POZNAŃSKI SĄD” 1. Cel zachęcenie informatora do zintensyfikowania współpracy. Działania piątek – sobota 25-26.05.2012 - zamieszczenia na stronie www.expresstv.pl tekstu zaproszenia w formie felietonu przedstawiającego pokrótce zdobyte informacje np. w formie nawet „z przymrużeniem oka” wykorzystującego zdobyte informacje. W tekście natomiast nie odnosimy się wprost do sprawy H.S aby nie zbudzić zainteresowania grupy Stokłosy. W tekście na końcu zaproszenia dla informatora w stylu: „dziękujemy za to co mamy czekamy na więcej” Publikacja: wydawca, : KC współredagowanie tekstu odpowiedzialny K.L, J.L., K.C. Spodziewany rezultat: otrzymanie kolejnej porcji informacji celem jej wykorzystania. Z tego co z analizowałem wnioskuje, że informator zajmuje się naszą sprawą zazwyczaj w weekendy, gdyż otrzymujemy przesyłki datowane z weekendu. 2. W przypadku otrzymania dodatkowych informacji od informatora skierowanie pisma do właściwych organów w formie np. zapytań w myśl prawa prasowego- treść zapytań ze względu na poprawność prawną w ścisłej współpracy z prokuratorem Kiełkiem. Planowany termin wysłania zapytań kolejny tydzień tj 28.05.2012 , 01.06.2012. 3. Weekend i np. poniedziałek konsolidacja i archiwizacja posiadanych materiałów (głównie nagrań z procesu) przynajmniej na 2 komputerach służbowych (dywersyfikacja zabezpieczenia materiałów, ochrona z związku z tajemnicą dziennikarską) celem ich zabezpieczenia. 4. Ogólna uwaga: zaczynamy temat MY po jego pierwszym solidniejszym „zagnieżdżeniu” myślę, że po około 2-3 tygodniach możemy włączyć w to jeszcze kogoś z mediów. Tak jak mówiłem, dzięki tej sprawie możemy wypromować ( poniekąd już nas wielu widzi i czyta) jeszcze bardziej portal, więc niejako autorstwo tej afery musi być kojarzone nami .Data dodania komentarza: 5.12.2025, 22:15Źródło komentarza: Pilskie Przymierze Samorządowe: od lewa do prawaAutor komentarza: Rzecznik FarmutiluTreść komentarza: Kto nas lubi temu nie śmierdzi a kto nas nie lubi temu śmierdzi. Takie eventy roztacza Marek Barabasz.Data dodania komentarza: 5.12.2025, 15:35Źródło komentarza: Pilskie Przymierze Samorządowe: od lewa do prawa
Reklama
Reklama