Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
To trzeba wiedzieć:
Reklama

Z Dudkiem na Saharze

Na co dzień jest instruktorem sportów ekstremalnych. Jego hobby to jednak nie tylko to. Marcin Ćwirzeń, mieszkaniec Trzcianki, uprawia strzelectwo sportowe w IC Continental Piła. Posiada licencję strzelecką PZSS kwalifikującą go do współzawodnictwa strzeleckiego w konkurencjach pistolet, karabin oraz rzutki – strzelba w której to uzyskuje doskonałe wyniki
Z Dudkiem na Saharze

 

Klub z Piły wpierał Marcina, który podczas Runnmagedonnu Sahara, prezentował się w stylizowanej koszulce, na której jest logo klubu i powiatu pilskiego.

 

*

Marcin wsławił się nie tylko swoją dotychczasową działalnością w trzcianeckim klubie Wolf Team i pilskim IC, ale teraz wspaniałym wyczynem na pustyni Sahara.

*

Kto nie zna słynnego sformułowania ,,Dudek Danse” Marcin miał 22 lata, gdy w maju 2006 roku, na stadionie Ataturk w Stambule, odbywało się jedno z największych i najbardziej dramatycznych spektakli w historii Ligi Mistrzów. Pamięta wszystko doskonale.

A my pamiętamy? AC Milan gromił do przerwy Liveroopol 3:0. W II części ,,The Reds” odrobili straty, a serii rzutów karnych popis bramkarskiego kunsztu dał Polak – Jerzy Dudek.

Ale co ma wspólnego Champions League z Saharą. A no to, iż ten sam Jerzy z Marcinem Ćwirzeniem poznali się na Saharze, podczas ekspresyjnego Runmageddonu…

*

Dla tego pierwszego, bramkarza reprezentacji Polski, zdobywcy Champions League, późniejszego reprezentanta Realu Madryt, który nie startował w biegach długodystansowych, było to nie tylko złamanie stereotypu, że futboliści nie lubią biegać, ale i poznanie smaku nowej pasji.

Marcin z kolei – dusza całego startującego towarzystwa - po raz pierwszy pobiegł w tak ekstremalnych warunkach, na dodatek na dystansie 100 km. - Ale było warto. Bardzo było warto – opowiada Marcin po powrocie z Maroka.

*

Maroko, a właściwie jego południowa część wydaje się niedostępna, ale jednocześnie kusząca swą dzikością, piaskowymi wydmami, wspaniałymi krajobrazami. To wręcz idealne miejsce na rozegranie ekstremalnego biegu.

Właśnie w takiej scenerii rozegrano tegoroczną edycję Runmageddon Sahara. Dla laików, to taki wieloetapowy ekstremalny bieg terenowy, którego trasy prowadzą przez tereny pustynne… Ale dla specjalistów znających warunki uczestnictwa, to diabelsko ciężki bieg.

Formuła Sahara 50, to podstawowy format biegu. w którym rywalizował m.in. Jerzy Dudek. Dla tych co zdecydowali się podjąć znacznie większe wyzwanie czekała trasa opcjonalnego dystansu w formacie SAHARA 100.

W roku 2018 bieg odbywał się na obrzeżach pustyni Sahara w południowym Maroku i składał się z trzech etapów rozgrywanych w kolejnych dniach.

*

Uczestników czekał 4 godzinny lot z Warszawy i nieco ponad 7 godzinnym transfer autokarowy.

- Dopiero na linii startu uświadomiliśmy sobie co naprawdę nas czeka – wyznaje Marcin.

Ponad 40 śmiałków chcących pisać nową historię, zderzyło się z realiami.

- Jeszcze rano było bodajże 5 stopni ciepła, a po kilku godzinach już 32!

Po sprawdzenie ekwipunku: plecak, woda, telefon, tracker, schot magnezowy, czapka, okulary, stuptuty i szereg innych rzeczy, stanęliśmy na starcie – opowiada Marcin.

Przed nimi był pierwszy etap – około 30 km. Endorfiny wprawdzie buzowały już na starcie, ale głowa już była pusta, serce biło jak dzwon. Piasku było bardzo mało. Upał już straszny, najgorsze były jednak skałki, kamienie itd…

- Przebiegam wodę, wskakuje na rampę, łapię worek z kamieniami i zaczynam się wspinać na szczyt góry. Jestem pierwszy lecz na plecach czuje oddech reszty biegaczy. Wracam z góry, zrzucam worek i zaczynam biec po surowych kamieniach , potem znów wspinaczka w suchym powietrzu i pełnym słońcu. Tracę pozycję, ale jednocześnie zyskuję dystans od reszty biegaczy. Po drodze mijam wioski. To raje na ziemi? Zastanawiam się. Palmy, strumyk, dzieci biegnące i towarzyszące nam pod czas biegu, ludzie machają, coś wspaniałego – przedstawia nam początek Runmageddonu Marcin.

Dalej znów surowa skała i osamotnienie, wówczas głowa zaczyna podpowiadać różne rzeczy, np. odpocznij, odpuść. Zaczyna doskwierać ból nóg, zmęczenie, skurcze, ale u większości zwycięża psychika.

Marcin mobilizuję się myśląc o rodzinie, przyjaciołach o osobach, które w niego wierzą, śledzą jego uczestnictwo na specjalnej aplikacji.

Przed nim kolejne etapy. Ale najgorsze ma już za sobą. Tak! Miał kryzys, ale dał radę.

Teraz czeka go bieganie po pustyni, następnie pod wydmach. Na koniec bieg przyjaźni (około 4 km) i kąpiel w oceanie.

Na trasie była woda? Tzn. jakiś zbiornik wodny? Pytamy Marcina.

- Tak był, tyle, że moczyły się w nim wyłącznie wielbłądy i owce. My o tym nie wiedzieliśmy, dopiero gdy poczuliśmy ten odrażający smród, tłustawą wodę …

Ale to akurat nic w porównaniu, co mieliśmy do przeżycia w dalszej części biegu. Piasek był drobny, że dostawał się wszędzie, wydmy tak strome, iż każda kolejna wydawała się wspinaczką na Mont Everest. Poza tym przepiękne krajobrazy, widoki zapierające dech w piersi, wielbłądy, skarabeusze, skorpiony oraz wieczna cisza stawała się przeszywającym koszmarem. Zaczyna się dalszy dialog sam ze sobą. Dobieg trzeciego dnia do mety. Jestem szósty. Wielka radość i satysfakcja – przeżywa to jeszcze do dziś M. Cierzwień.

Ostatni dzień biegu to etap III, około 45 km. czyli dwie pętle po 22,5 km.

W pierwszej fazie panowała ciemność. - Z uwagi na burzę piaskową, wyruszyliśmy bardzo wcześnie. Nie było nic widać, tylko to co oświetlały nam quady i czołowe latarki. Potem już nico lepiej. Wschodzące słońce i szczyt wydmy okazuje się najpiękniejszym widokiem na świecie. Stajemy by na chwile to zobaczyć …

Marcin pokonał Saharę!

- Cieszyłem się jak dziecko tańczące w gołych stopach w kałuży, jak dziecko wygrywające swój pierwszy konkurs plastyczny. Liczy się w życiu pokonywanie granic, pokonywanie słabości, dążenie do samorealizacji. Jestem przykładem, że wszystko siedzi w nas i wszystko zależy od nas!


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Ostatnie komentarze
Autor komentarza: demografia klinicznaTreść komentarza: Heniek zutylizował garść swoich żyjątek w życzliwe krocze jakiejś dupencji. A ona to przekształciła w pomiot i teraz babie bobo się drze!Data dodania komentarza: 20.11.2025, 14:02Źródło komentarza: „Szydercy” - odcinek 13.Autor komentarza: luzbluzTreść komentarza: Ten z wiochy ma credo: blues to korzenie a reszta muzyki to owoce. Nic głupszego nie można. Ale co się dziwić facetowi, co nie wie i nie pamięta?Data dodania komentarza: 20.11.2025, 13:39Źródło komentarza: „Szydercy” - odcinek 13.Autor komentarza: prezes PTiJTreść komentarza: Nasz monitoring barowy daje nam wiedzę, że Utkin otrzymał dwa paragony z małe piwa z sokiem w barze kąpieliska Plaża Ty i Ja w Tucznie 18 sierpnia 2013. Utkin, który zamówił i zapłacił za piwa otrzymał dwa paragony, jeden dla siebie drugi dla kapusia wielkiego redaktora małej ulotki wiejskiej o miecie Pile. Ponadto Figiel wygrzebał z śmietniczki garść starych paragonów i kilka dał kapusiowi do rozliczenia z szefem jaczejki starych trepów.Data dodania komentarza: 20.11.2025, 13:08Źródło komentarza: „Szydercy” - odcinek 13.Autor komentarza: ciekawa podfruwajkaTreść komentarza: czy ten kapuś wiejski musiał w cierpieniu zrezygnować z posiadania paragonu za piwo z sokiem wskutek kombinacji staruszki w barze plaży Ty i Ja? Czy udało mu się przeżyć traumę bezparagonową?Data dodania komentarza: 20.11.2025, 13:03Źródło komentarza: „Szydercy” - odcinek 13.Autor komentarza: czyTreść komentarza: Czy redaktor i wydawca ulotki wiejskiej o mieście Pile, w sierpniu 2013 szwendał się przez wiele dni w rejonie kąpieliska Plaża Ty i Ja w Tucznie, żeby zdybać staruszkę na kombinacjach z paragonami w handlu lodami i frytkami? Czy w zmęczeniu poszedł do baru, usiadł pod parasolami i wychlał piwo, co mu zafundował Utkin? Czy obserwował wydawanie paragonów i czy dostał za swoje piwo z sokiem? Czy śmierdział przepoconymi ciuchami i postalkoholowym wydechem?Data dodania komentarza: 19.11.2025, 23:02Źródło komentarza: „Szydercy” - odcinek 13.Autor komentarza: słowo na środęTreść komentarza: Ten tak zwany konkurs miał na celu obrzydzenie ludzi mających krytyczny pogląd na działalność Farmutilu jako zasmradzacza habitatu wielu tysięcy mieszkańców powiatu pilskiego a wcześniej województwa pilskiego. Rzeczywiście wzięto na rozwałkę moralną osoby, które miały choćby cień sprzeciwu wobec wieloletniego niszczenia środowiska, głównie uciążliwych odorów, fetorów a także łamania zasad postępowania z padliną i resztkami poubojowymi. Według treści publikacji - rozliczenia tej hecy zawartej w Tygodniku Nowym „Konkurs „Kameleon 2005” rozstrzygnięty! Różnobarwny Lemanowicz” mamy: Dzisiaj pora na ogłoszenie wyników 4-tygodniowego głosowania. Informujemy zatem, iż tytuł „Kameleona 2005” przypadł Januszowi Lemanowiczowi, który przewodził w konkursie od samego początku i już prowadzenia nie oddał. Na – jak sam kiedyś siebie określił nasz laureat - „męża swojej żony” oddało głosy 204 czytelników. Drugie miejsce, ze 177 głosami, zajęła Irena Sienkiewicz, przewodnicząca Stowarzyszenia Ekologicznego Przyjaciół Ziemi Nadnoteckiej. Na podium trafił też Artur Łazowy (Stowarzyszenie EFFATA), którego poparły 83 osoby. Powyżej pięciu głosów uzyskali jeszcze: Władysław Krawiec (starosta chodzieski) – 27, Lech Cabański (radny Rady Miasta Piły) 31, Marek Kąckowski (wykładowca Szkoły Policji w Pile) – 30, Rafał Zdzierela (wiceprzewodniczący Rady Miasta Piły) – 29, Bolesław Chwarścianek (Wójt gminy Czarnków) – 27, Mścisław Brodala (b. oficer MO) 25, Franciszek Nowicki (radny MiG Łobżenica) – 17, Mirosława Rutkowska – Krupka (wiceprzewodnicząca Rady Miasta Piły) – 16, Zyta Gilowska – 15, Mariusz Prasek (radny powiatu pilskiego) -11, Marian Martenka (radny powiatu pilskiego) – 8, Tomasz Baran (członek zarządu powiatu pilskiego) – 7, Włodzimierz Bystrzycki (radny Rady Miasta Piły) – 5. ***** Janusz Lemanowicz nie wie, czy te osoby zgłosiły się do udziału w konkursie „Kameleon 2005”, czy zostały uczestnikami w trybie woluntarystycznej kooptacji przez Mariusza Józefa Szalbierza, bez swojej wiedzy. Nic go to nie obchodzi. Natomiast jest podstawowe pytanie o kondycję mentalną, stosunek do własnego ja, do wolności i suwerenności osoby, poczucie integralności własnego istnienia w świecie. Mariusz Józef Szalbierz inicjując to przedsięwzięcie medialne dopuścił się zdaniem Janusza Lemanowicza zbrodni bezprawnego zaboru wolności obywatela i ukradł mu jego tożsamość. Jest zatem zbrodniarzem i złodziejem, który do dzisiaj nie rozliczył się z Januszem Lemanowiczem ze swoich przestępczych uczynków jako redaktor naczelny Tygodnika Nowego – tuby propagandowej Stokłosy.Data dodania komentarza: 19.11.2025, 18:46Źródło komentarza: „Szydercy” - odcinek 21.
Reklama
Reklama