Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
To trzeba wiedzieć:
Reklama

Chciałbym się zestarzeć, czując się młodym i spełnionym

,,To nie koniec, a początek drogi'' – mawia jego przyjaciel. Niedawno stuknęła mu pięćdziesiątka.  Od 35 lat to jego prawdziwe zamiłowanie. To był wrzesień 1986 roku, gdy zapisał się do nowo powstałej sekcji karate shotokan. Tak, tak! Tej powstałej przy TKKF Piast w Pile.
Chciałbym się zestarzeć, czując się młodym i spełnionym

Po dłuższej przerwie podszedł do egzaminu i zdałem egzamin na 4 dan. Jarosław Skura, ba sensei Jarosław Skura, szef Klubu Karate Shoto Piła, życzy sobie nie tylko zdrowia, ale wytrwałości i konsekwencji w działaniu swojej profesji. - Chciałbym się zestarzeć czując się młodym i spełnionym. Życie jest naprawdę piękne, tylko trzeba znaleźć się w odpowiednim czasie, z odpowiednimi ludźmi, w odpowiednim miejscu – mówi szkoleniowiec, który wychował już setki dzieci na sprawnych ludzi, którzy do dziś darzą go sympatią.

 

On sam nie zakładał tego klubu według wcześniejszych przepisów. A wówczas aby zarejestrować klub musiało być co najmniej piętnaście osób. On został wtedy wybrany do zarządu klubu, gdzie pełnił funkcję wiceprezesa. Później został jego prezesem i pełnię tą funkcję do dzisiaj.

Wejście smoka!

Na rynek USA wszedł w 1973 roku, ale do polskich kin trafił dopiero na początku lat 80 tych. "Wejście smoka", z Bruce'em Lee, zrobiło w Polsce prawdziwą furrorę. Ba, w ciągu pierwszego półrocza obejrzało ten film w kinach sześć milionów widzów.  Na kanwie ,,Smoka” oraz innych podobnych jak Klasztor Shaolin, za czasów ,,matki komuny” (czyt. PRL-u), nie tylko kolejki przed kinami, były znacznie większe jak w sklepach po produkty codziennego spożycia, ale zainteresowanie wschodnimi sztukami walki wzrosło tak bagatelnie mocno, że sekcje z tego typu dyscyplinami powstały niczym grzyby po deszczu. 

- Była to nowa moda. Dyscyplina sportowa jakiej dotąd nie było w Pile. Założycielami pilskiej sekcji przy TKKF Piast i zarazem instruktorami byli Mirosław Grzelak, Przemysław Wójcik i Mariusz Wiśniewski. Zanim się jednak zapisałem na zajęcia karate shotokan, miałem bardzo krótki epizod z karate tsunami, do którego zachęcił mnie kolega z podwórka - Rafał Cebula, który uczęszczał tam na zajęcia – wspomina dzisiaj Jarosław Skura.

- Treningi odbywały się w Szkole Podstawowej nr 7. W tamtych czasach nie było aż tak dużego wyboru jak dzisiaj i oczywiście nie było komputerów i telefonów komórkowych. No tak i wszystko zaczęło się od filmów właśnie

"Wejście Smoka" i "Klasztor Shaolin" Pamiętam zapisy do klubu w TKKF W Pile przy ulicy Komuny Paryskiej. Przychodziło się po deklaracje wypełniony dokument  dostarczało się na treningu. Zajęcia odbywały się w Szkole Podstawowej nr 4 - dwieście osób na sali i wszyscy powyżej 15-go roku życia – podkreśla Skura.

Wyprzedza się japońską tradycję!

Takie kiedyś były wymogi - minimum 15 lat. - Teraz do klubu to już przychodzą dzieci które mają po 3,5 roku. Cóż za zmiana... – zastanawia się pilski szkoleniowiec.

- Teraz to już chyba wyprzedzamy tradycję japońską, bo rodzice w Japonii, przyprowadzały kiedyś dziecko na zajęcia sztuk walki tylko wówczas, kiedy dziecko miało 5 lat, 5miesięcy i 5 dni – dodaje.

Wracając do jego początków. Pamięta jak dziś te mocne treningi, gdzie miało się pościerane opuszki od stóp, z których lała się krew. Podduszane i pościerane naskórki na pięściach na których robiło się pompki, nie na macie tylko na parkiecie.

- To naprawdę była walka o przetrwanie, wytrzymanie na treningach – podkreśla dziś Skura.

Pokazała ich nawet TVP

Pytam Jarka! Z tej wielkiej grupy zostało może 50 procent, a może mniej...

- To była prawdziwa selekcja, najwytrwalsi zostali. Teraz jest już zupełnie inaczej. Pamiętam ten nasz niedosyt,  jak się z kolegami - Adam Zarzycki, Jacek Król, Wiesław Skóra i Darek Matuszak, spotykaliśmy w soboty i biegaliśmy w karategach po lasach.

Twój pierwszy obóz, pierwszy start? To było w zawodach na obozie zimowym w 1988 roku w Inowrocławiu. Zgrupowanie  prowadzili W. Atoniak, Z. Wojtkowiak i R. Król. W Pile też odbywały się szkolenia na które przyjeżdżali instruktorzy z czarnymi pasami, co było wtedy wyjątkiem. Instruktorzy z pilskiego klubu mieli wtedy zielone, niebieskie pasy. Pierwszym takim instruktorem, który przyjechał do Piły - jak dobrze pamiętam - był Krzysztof Piech, następnie byli to Wacław Antoniak, Mirosław Standowicz, Marek Ramus, Włodzimierz Kwieciński i wielu innych. Pamiętam pokazy w których braliśmy udział, a chyba taki najważniejszy pokaz to był w Domu Kultury na Placu Staszica na otwarcie Ogólnopolskiej Spartakiady Młodzieży 1988 r. Nawet w TVP była pokazana krótka relacja z tego wydarzenia – przypomina sensei Skura.

Wierzbicki i Mistrzostwo Polski w Pile

Teraz - od 2009 co roku – do pilskiego klubu przyjeżdża Jacek Wierzbicki, kiedyś znakomity zawodnik, a obecnie szkoleniowiec.

- Ja znaczących sukcesów zawodniczych nie odniosłam, może dlatego jeszcze trenuję. Ale za to przyczyniłem się - z moim kolegą Mariuszem Rozpłochem - do tego, że przygotowaliśmy zawodników w konkurencji kumite, do Mistrzostw Polski w karate. Te odbyły się w Pile 1995 roku, w hali sportowej przy stadionie żużlowym. Zawodnicy Pilskiego klubu zdobyli wtedy pierwsze miejsce w kumite drużynowym! To było wydarzenie!!! – podkreśla Skura.

15 lecie za rok

- Czy trenuję ? Tak. Trenuję razem z moimi podopiecznymi. Nie tylko prowadzę trening i chodzę po sali, ale także aktywnie z nimi ćwiczę. Tak, w przyszłym roku Klub Karate Tradycyjnego obchodzić będzie swoje 15 lecie – przypomina Jarosław.

On sam nie zakładał tego klubu według wcześniejszych przepisów. A wówczas aby zarejestrować klub musiało być co najmniej piętnaście osób. On został wtedy wybrany do zarządu klubu, gdzie pełnił funkcję wiceprezesa. Później został jego prezesem i pełnię tą funkcję do dzisiaj.

- W ciągu tych 15 lat, zawodnicy naszego klubu Shoto Piła, odnosili znaczące sukcesy na zawodach rangi międzynarodowej, krajowej i okręgowej. Najważniejszy jest dla mnie aspekt sportowy to rozwój klubu. Chciałbym aby nas było jak najwięcej i w parze szły sukcesy podopiecznych oraz ich rozwój i samodoskonalenie. A mamy ku temu możliwości, ponieważ od trzech lat mamy swoje Dojo, miejsce w który stajemy się lepsi i o każdej porze dnia i nocy możemy tam pójść i ćwiczyć.

Najważniejsza jest rodzina

Osobisty aspekt tego wszystkiego, to oczywiście najważniejsza jest rodzina, Rodzice, brat, bo zawsze można na nią liczyć. Mam kochająca córeczkę Jagódkę i żonę Mirkę, które zawsze mnie wspierają. W tym roku to obchodzę same uroczystości. Skończyłem pięćdziesiątkę, a trenuję dopiero 35 lat. Jak to napisał do mnie przyjaciel, składając mi życzenia ,,że to jest dopiero początek drogi"

Przekazując swoją wiedzę

- Inwestowanie...? To chyba można porównać do giełdy, raz są zwyżki i raz spadki. Inwestuję się w zawodników, przekazując im swoją wiedzę, swój czas, podpowiada na zawodach wspiera się ich, ale czasami jest tak, że w momencie, w którym najmniej byś się spodziewał, zawodnicy odchodzą, rezygnują. To boli. Cały czas się uczymy poznawać ludzi.

No ale cóż, nie patrzę w tym momencie za siebie, tylko patrzę do przodu ,,kuję to żelazo'' tak żeby wytrenować kolejnych dobrych zawodników. Zawody nie są najważniejsze. Najważniejsze jest to, że każdy na swój sposób się rozwija i z roku na rok widoczny jest postęp osoby ćwiczącej. Widać to bardzo dobrze na egzaminach,  które są co jakiś czas przeprowadzane u nas w klubie.

Jarosława Skury wysłuchał

Mariusz Markowski

P.S

Korzystając z okazji sensei Skura dziękuję swoim pierwszym nauczycielom: Mirosławowi Grzelakowi i Przemysławowi Wójcikowi, za zaszczepienie pasji do karate.

 

 

 

 

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Reklama
Ostatnie komentarze
Autor komentarza: Rafa LalaTreść komentarza: W razie czego mogę służyć swoją sztuczną pochwą po rekonstrukcji chirurgicznej mojego fleta.Data dodania komentarza: 20.10.2025, 12:11Źródło komentarza: „Szydercy” - odcinek 7Autor komentarza: odniesienieTreść komentarza: Do tej roboty chodaka - kapusty odniósł się Wielki Smrodator - Król Flaków. Za każdą jednostkową robotę - podłotę hejterską zaopatrywał instytucjonalnego odiumera w worek żarcia ze spadów i kontener 3 x 5 wódki Rasputin Strong Crystall - Clear Vodka Smooth and Genuine 70%vol, osiem sześciopaków piwa Żubr, plus koszty podróży, paliwo, zwrot za paragony fiskalne, spanie i prostytutki.Data dodania komentarza: 20.10.2025, 12:08Źródło komentarza: „Szydercy” - odcinek 7Autor komentarza: bicycleTreść komentarza: To był range rover benzyna manualna skrzynia biegów.Data dodania komentarza: 20.10.2025, 11:51Źródło komentarza: „Szydercy” - odcinek 7Autor komentarza: ciekawska podfruwajkaTreść komentarza: Czy to był rower elektryczny z napędem?Data dodania komentarza: 20.10.2025, 11:48Źródło komentarza: „Szydercy” - odcinek 7Autor komentarza: pamięć absolutnaTreść komentarza: Na portalu i-pila korespondentka Danoota zrozumiała sens, chociaż zabrało jej to jakiś czas, żeby odszukać witrynki Ciechanowskiego i porównać zdjęcia ubogacające grafikę propagandy Jacka Ciechanowskiego na portalach internetowych.Data dodania komentarza: 19.10.2025, 16:10Źródło komentarza: „Szydercy” - odcinek 7Autor komentarza: mimozami jesień się zaczynaTreść komentarza: Leman, nie ma się co obrażać za prawdę 2008-10-19 22:18:00 Leman, czasem nie liczy się kto pisał tylko co pisał i czy to odpowiadało rzeczywistości. Jak się poczyta w poście "Gdzie to się na salonach bywało i lizało 2008-10-19 19:20:28" to trudno odmówić racji wyrażonego podziwu w tekście "...kiedy liże się aż tylu tę część ciała co się mieści z tyłu". W końcu z jakiegoś powodu otrzymałeś od Redakcji TN nagrodę Kameleona. Rozumiem, że nie pocieszona jest twoja żona, nieodłączna uczestniczka wspólnych kameleonbowych praktyk. Możliwe, ze Redakcja TN swój błąd zechce naprawić i nagrodzi was oboje. Przecież bywanie na tak odległych od siebie ideowo i światopoglądow salonach wymaga niebywałych umiejętności. Prawda? Wierszowana wypowiedź Jacka Ciechanowskiego wzięła się z niezrozumienia treści prostego pięciowersowego wierszyka zwanego limerykiem. Zwrócono w nim uwagę w formie żartobliwej, że swoje dwie witrynki internetowe ubogacił swoim wizerunkiem. Te wizerunki były względem siebie lustrzanym odbiciem. Zatem jeden z nich jest fałszem. Dzięki swojej specyficznej inteligencji zapatrzenia w siebie i podziwu dla swoich cech umysłu i urody nie wniknął w istotę treści limeryku stwierdzającego oczywisty fakt fałszywości jednego z obrazków ilustrujących witrynki internetowe. W ciasnym umyśle obskuranta przyjął, że autor przypisał jemu cechę fałszywości. Zabrał się więc do zakwestionowania prawdziwości autora limeryku o treści: „Który jest Jacek prawdziwy?/ Jeden i drugi jak żywy/ Obaj Jackowie z wąsami/ Czoła nabrzmiałe myślami/ Lecz któryś z nich jest fałszywy”. Drugi element wpisu o przydzieleniu nagrody Kameleona stanowi apologetykę zbrodni. Wynika ona moim zdaniem z głupoty autora - ćwierćinteligenta. Mariusz Szalbierz inicjując hecę-konkurs dopuścił się zbrodni kradzieży tożsamości i szabru wolności osobistej obywatela, który nie zgłosił się do konkursu „Kameleon’2005”. Udział w jakimkolwiek konkursie jest swobodną decyzją osoby ubiegającej się o laur. Zatem woluntarystyczna operacja włączenia kogoś bez jego wiedzy i zgody jest zbrodnią.Data dodania komentarza: 19.10.2025, 16:04Źródło komentarza: „Szydercy” - odcinek 7
Reklama
Reklama