Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
To trzeba wiedzieć:
Reklama

Gwda i Noteć już spokojniejsze

W ostatnich dniach i tygodniach mieliśmy do czynienia ze sporym zagrożeniem ze strony rzek, a także lokalnymi podtopieniami wywołanymi wysokim stanem wód gruntowych. Wszystko powoli zaczyna się jednak normować – zapewniają strażacy z powiatów pilskiego i czarnkowsko-trzcianeckiego.
Gwda i Noteć już spokojniejsze

 

W ostatnich dniach najgroźniej było na Gwdzie na odcinku miejskim w Pile. To właśnie tam stan alarmowy był przekroczony najwyraźniej, bo o aż kilkanaście centymetrów. Przełożyło się to m.in. na zalanie ścieżki pieszo-rowerowej w pobliżu Mostów Królewskich. Z kolei w punkcie pomiarowym w Ptuszy, a więc innym zlokalizowanym na tej rzece stan alarmowy wprawdzie był przekroczony, ale tylko nieznacznie, bo o kilka centymetrów. Teraz na całej długości rzeki wszystko wraca do normy.

 

- Gwda nieco opada ze względu na warunki pogodowe, z czego bardzo się cieszymy. Państwowa Straż Pożarna we współpracy z zarządzaniem kryzysowym szczebla powiatowego i gminnego monitoruje sytuację. Jesteśmy także w stałym kontakcie ze spółkami wodnymi czy Instytutem Meteorologii i Gospodarki Wodnej, gdzie wymieniamy się informacji i patrzymy jak wygląda dynamika zmian na rzece – relacjonuje bryg. Rafał Mrowiński, komendant powiatowy pilskiej Straży Pożarnej.

 

Niemniej podkreśla on, że woda dała nam się we znaki w ostatnim czasie. Lokalne podtopienia chociażby pól czy wysoki stan rzek, które przepływają przez powiat pilski sprawiały, że strażacy mieli pełne ręce roboty.

 

- Nie ukrywam, że mieliśmy trochę wyjazdów ratowniczych związanych z podtopieniami, jeśli chodzi o wody gruntowe. Takich wyjazdów mieliśmy ok. pięćdziesięciu, głównie w gminie Wyrzysk. Strażacy reagują tam, gdzie jest zagrożone życie i mienie ludzkie – zapewnił.

 

W podobnych warunkach pracują strażacy w powiecie czarnkowsko-trzcianeckim, choć tam zdarzeń związanych bezpośrednio z podtopieniami odnotowano w tym roku nieco mniej, bo niespełna dwadzieścia. Niemniej i oni monitorują na bieżąco stan Noteci. Z prowadzonych bardziej intensywnie od 1 lutego obserwacji wynika, iż wszystko zmierza w dobrym kierunku.

 

- Pogoda w tej chwili sprzyja, więc Noteć nie przybiera. Sytuacja jest ustabilizowana, a jeśli nadal będzie taka pogoda, to stan wody będzie opadał. To dlatego, że w czasie dnia jest niewielki mróz lub temperatura w okolicy zera i to trochę rozmraża wszystkie potoki. W nocy z kolei chwyta mróz. Jest to jak najbardziej stan wskazany i oczekiwany przez nas. W obecnej sytuacji najważniejsze jest bowiem, żeby nie było dużych mrozów. Wtedy mogłaby zamarznąć rzeka i pojawi się kolejny problem, ale nie sądzę jednak, by do takiej sytuacji doszło – uspokaja bryg. Maciej Kubacki, komendant powiatowy Państwowej Straży Pożarnej w Czarnkowie.

 

Jego zdaniem już kilka miesięcy temu mogliśmy zauważyć pierwsze symptomy wskazujące na to, że podtopienia mogą występować. Ubiegłe lato było wyjątkowo deszczowe, a więc już wtedy gleba przyjmowała bardzo dużo wody. Później nie było lepiej, bo zarówno jesień, jak i co najbardziej zaskakujące zima, także okazały się porami mokrymi. „Gąbka”, jaką była w tej całej zabawie gleba nie była więc w stanie przyjąć więcej wody i zaczęła ją wypuszczać na zewnątrz.

 

- To od razu przekłada się na statystykę, bo mało jest wtedy pożarów lasów. W 2016 mieliśmy 40 pożarów lasów, a w zeszłym roku tylko 8. To świadczy o tym, że gleba jest już nasiąknięta, nie może przyjąć więcej wody i tak sukcesywnie od lata spływało to wszystko do rzek. Można więc powiedzieć, że ten przybór wody następował już od lipca. No i wszystko jest w zasadzie z tym związane, bo nie występowały w tym czasie inne niekorzystne zjawiska, jak na przykład zatory na rzece – opisuje komendant Kubacki.

 

W powiecie czarnkowsko-trzcianeckim w ostatnich dniach zalana była m.in. droga w Śmieszkowie, a Noteć wylała w Wieleniu. Nie jest to sytuacja wyjątkowa, bo to właśnie okolice Czarnkowa oraz Wielenia z uwagi na swoje położenie są najbardziej zagrożone w takiej sytuacji, jak obecna. Na szczęście wszystko wskazuje na to, że ta została już opanowana.

 

Krzysztof Kuźmicz

 

 

 

 

 


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Ostatnie komentarze
Autor komentarza: veritatis splendorTreść komentarza: Wobec danych rodziny można powiedzieć, że na portalu dzienniknowy.pl kult kłamstwa ma się świetnie.Data dodania komentarza: 15.05.2025, 12:09Źródło komentarza: Kult kłamstwaAutor komentarza: dopisekTreść komentarza: Trzeci syn Pawła (1863 -1937) - Jan (1923) ukończył w Wilnie gimnazjum (1939). Po wybuchu wojny był prześladowany przez niemiecki służby przemocy. W roku 1941 wywieziony na roboty przymusowe do Królewca, gdzie robił jako niewolnik Niemców do 15 kwietnia 1945. Po wojnie pracował w Broczynie na stanowisku kierownika szkoły a następnie w Drawsku Pomorskim, Słupsku, Wałczu i Pile. Zmarł w roku 1992.Data dodania komentarza: 15.05.2025, 12:00Źródło komentarza: Kult kłamstwaAutor komentarza: a to ci psikusTreść komentarza: Pradziadek Franciszek zmarł pod koniec XIX wieku, nie mógł więc być członkiem Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy, która powstała w roku 1923.Data dodania komentarza: 15.05.2025, 11:21Źródło komentarza: Kult kłamstwaAutor komentarza: dodatekTreść komentarza: Władysław (1903) był nauczycielem, kierownikiem szkoły w Wilnie i porucznikiem Wileńskiej Brygady Kawalerii. Ranny w bitwie pod Garwolinem przesiedział w oflagu C II Woldenberg (Dobiegniew) do końca wojny. Jako doświadczony organizator oświaty został delegowany do Wałcza na inspektora oświaty. Tu pracował w latach 1945 - 1950. Pracę zakończył w Toruniu na stanowisku kierownika szkoły ćwiczeń Studium Nauczycielskiego. Zmarł w roku 1965. Bronisław (1905) po ukończeniu seminarium nauczycielskiego w Płocku pracował jako nauczyciel matematyki i sztuki w powiecie toruńskim. W roku 1940 został aresztowany przez gestapo i odstawiony do Dachau, gdzie zastał go koniec wojny. Po wojnie wrócił do Polski i pracował najpierw w Wałczu a następnie w Szczecinie na stanowisku dyrektora zasadniczej szkoły zawodowej Metalówka. Po przejściu na emeryturę przeniósł się do Torunia, gdzie zmarł w roku 1974.Data dodania komentarza: 14.05.2025, 22:29Źródło komentarza: Kult kłamstwaAutor komentarza: słowo na środęTreść komentarza: Przypomnijmy niegdysiejsze doniesienia o tym, kim jest Le Man. Rok 2012, 12 czerwca godz. 10:28:26. „Czas powrócić do głównego wątku tego tematu. Kim jest Le Man i dlaczego tak nienawidzi ludzi. Odpowiedź jest bardziej skomplikowana niż się nam wydaje. Zródłem nienawiści Le mana są zgniłe korzenie jego rodu. Ród ten wywodzi się z Wołynia i nie ma jasno określonego oblicza narodowego. Pradziad Le Mana Lemanstein był żydem pochodzącym z rodziny robotniczej, który jako młody człowiek zachorował na komunizm. Został członkiem Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy, ponieważ nie miał żadnych związków krwi z Polską, Jego żona była Ukrainką, choć on sam – z racji miejsca zamieszkania obywatelem polskim. W jego ślady poszedł syn ( a dziadek Le Mana), który zdobył pewne wykształcenie w szkołach talmudycznych a potem znalazł się w ZSRR na kursach kominternu. Dziadek Le Mana przyjął polskie nazwisko, przekroczył granice Rzeczypospolitej i działał jako agent Kominternu w KPP. Miał dwóch synów. Jeden odziedziczył po ojcu komunistyczne zainteresowania, drugi został zwykłym bandziorem. Obaj w okresie niemieckiej okupacji działali w podziemiu. Jeden jako szmalcownik, który za pieniądze wydawał zydów ukraińskiej policji, drugi był w sowieckiej partyzantce.Z niewyjaśnionych powodów nie chcieli czekać na wyzwolenie i wraz z Niemcami uciekali na zachód.Zatrzymali się w Warszawie u ciotki. Tu już obaj zajęli się szmalcownictwem z zemsty – bo dom ich ciotki znalazł się na terenie getta i został zniszczony. W powstaniu udziału nie brali, a po wojnie osiedli w Wałczu. Tu starszy brat – partyzant rychło zmarł a młodszy – szmalcownik – ojciec Le Mana podszywając się pod jego zasługi został aktywistą PZPR. Wykorzystując swe kontakty utorował synowi drogę do politycznej kariery w PZPR. Ale o tym już w następnym odcinku". To jest w trybie kopiuj - wklej z zasobu domowego archiwum.Le Mana. Nazwa Le Man jest tożsamościowo związana z obywatelem Januszem Lemanowicz na tym forum portalu dzienniknowy.pl. Paweł Lemanowicz ze wsi Siemienie miał dziewięcioro dzieci: Władysław, Bronisław, Genowefa, Zofia, Maria, Helena, Jadwiga, Jan, Kazimiera.Data dodania komentarza: 14.05.2025, 22:08Źródło komentarza: Kult kłamstwaAutor komentarza: 21 lat minęłoTreść komentarza: Bez echa minęła 7 maja 21 rocznica uwięzienia ekipy telewizji publicznej pod dowództwem Sylwii Gadomskiej. To zdarzenie było przyczynkiem do powstania Stowarzyszenia Ekologicznego Przyjaciół Ziemi Nadnoteckiej. Upłynął czas jednego pokolenia. Czy zniknęła zmora ludności: smrody, odory, fetory, miazmaty emitowane przez Farmutil, co prowadziło ludzi do frustracji i szaleństwa wskutek niemożności prawidłowego funkcjonowania w mieście 75-tysięcznym i okolicznych miejscowościach północnej Wielkopolski? Jak dzisiaj mają się mieszkańcy Śmiłowa, Kaczor, Piły, Mościsk, Brodnej, Jeziorek, Zelgniewa, Kostrzynka, Grabówna, Dziembowa, Białośliwia, itd? Czy rewitalizowano jezioro Kopcze zatrute ściekami z zakładów mięsnych zbudowanych kosztem kredytu na oczyszczalnię ścieków? Czy prowadzi się badania wpływu na wody podziemne produktów rozkładu 5643 ton padliny i resztek poubojowych zakopanych na działce 85 w Śmiłowie? Czy przedsiębiorca rozliczył się z budżetem państwa, które płaciło za prawidłową utylizację 400 zł za tonę? Czy trud Stokłosy, który na zebraniu wiejskim zwrócił się do Mścisława Brodali: pańskie gówna, które pan wykichasz ze swojego domu ja biorę na moją oczyszczalnie i muszę je wąchać, dalej umila trud istnienia mieszkańców? Oczyszczalnie jak widać w końcu powstała, ale jezioro Kopcze umarło.Data dodania komentarza: 11.05.2025, 10:32Źródło komentarza: Kult kłamstwa
Reklama
Reklama