

Program telewizyjny o charakterze publicystyczno-satyrycznym
.
REKLAMA
.
REKLAMA
Dodanie komentarza oznacza akceptację regulaminu. Treści wulgarne, obraźliwe, naruszające regulamin będą usuwane.
4 (57%)
|
Tak Bardzo chcę ją mieć |
3 (43%)
|
Zastanawiam się bo nie znam szczegółów współpracy |
Łącznie oddano 7 głosów.
Zakończona w dniu 23.02.2016 12:05
REKLAMA
Portal dzienniknowy.pl można spokojnie zamknąć, bo wszystkie śmiecie i złomy cywilizacji wyczerpały swoje możliwości. Został jeden zwycięzca.
Kończąc komentarze w temacie „Szydercy” można się pokusić o refleksje - porównanie ze światową muzyką. Panowie szydercy kojarzą się ze szmirowatością działalności gospodarczej sióstr Godlewskich.
Ale się uśmiałem
Brawo Panowie!!! Świetny program, brakowało czegoś takiego, życzę kolejnych 100 odcinków równie udanych :)))
Poprzestali na 22 z trudem. I tu faktycznie: brawo Panowie, wstydu oszczędź.
Więcej nie będzie, bo dno odpadło i już nie ma dna.
"Marność nad marnościami i wszystko marność".
Korupcja goni korupcję i korupcją pogania.
Kicha. Szyderstwo z rozumu.
Tygodnik Nowy nr 34 (864) 22 sierpnia 2006
Na marginesie
Mariusz Szalbierz
Krótka przerwa w konsumpcji
W miniony wtorek dziesięć osób z ekipy Ireny Sienkiewicz po zjedzeniu obfitego posiłku pojechało do Poznania głodować. Dlaczego akurat 15 sierpnia? Bo to święto ma swoją symbolikę, to święto Matki Boskiej Zielnej, patronki środowiska naturalnego. Poza tym 15 sierpnia obchodzona jest rocznica Cudu nad Wisłą. Być może będzie to też dzień Cudu nad Wartą i Notecią – zapowiadała pani prezes.
Z nadętej zapowiedzi, że głodówka prowadzona będzie do skutku (choć jak zarzekała się prezeska: trzeba pamiętać, że część głodujących będą to osoby starsze. Nie możemy w żaden sposób narazić ich zdrowia), wyszła trzydobowa przerwa w konsumpcji – ale tylko w jedzeniu, bo picia nie brakowało. W piątek po południu było już po wszystkim i po dwóch pełnych dniach nieużywania zębów tudzież sztucznych szczęk „głodujący” znów mogli zrobić z nich użytek.
Jaki sens miał taki „głodowy” protest? Żaden. Aby głodówka zadziałała oczyszczająco na organizm, musi trwać minimum siedem dni. Wątpię, by przez mizerne trzy doby prezes Irena, doktor Danuta, właścicielka szynku „U Doroty”, klient oddziału psychiatrycznego w masce p-gaz, i jeszcze paru innych, zdołali skutecznie czyścić się z zalewającej ich żółci.
Ale koszulki mieli ładne, żółciótkie, z hasełkiem.
Jedyne, czego na nich brakowało, to logo sponsora.
*************************
Minęło od tego wykwitu dziadostwa prawie pięć tysięcy dni. To pięć tysięcy flaszek, pięć tysięcy czteropaków piwa, pięć tysięcy kaców, pięć tysięcy polegiwań do góry zadem, pięć tysięcy porcji zmarnowanego deena. Przez ten czas córeczka zdążyła odbyć nauki w budgoskiej szkole wyższej i fachowo wyciska wągry, nie zadała się - po naukach tatusia - z kameleonem a wybrała sobie przechodzonego kopulatora z odzysku, starowatego dziecioroba. Dopracowała się córeczki od której śmiechu skrzy się dla dziadka powietrze i synusia - platfusia, który w trzecim dniu życia, z nieodpadniętą pępowiną, według opinii "Znajomego" na forum dzienniknowy.pl, patrzy mądrze i przenikliwie, kiedy jest to obiekt ssąco-srrający żółtymi kupkami. W tym czasie synuś dorobił się fuchy felietonisty raz w miesiącu i prawdopodobnie przeszedł do grupy sześciokolorowej flagi jako nasza miejscowa biedroniowatość śmiszkowata.
Autor felietonu-bzdetu przyjął nieuprawnione założenie, że celem akcji głodówkowej jest chęć ekipy Sienkiewiczowej oczyszczenia organizmu z czegoś nieczystego. Sam felietonista jest zabezpieczony od wewnątrz, bo chlejąc w pracy i w domu dezynfekuje się stale od środka. Wychowany w tradycji esbecko-ormowskiej dziennikarz-redaktor zakłada nieczystość intencji i podejrzewa, że głodujący w rzeczywistości złamią swoje postanowienie i będą w tajemnicy żarli po ciemku, pod kocem, w kiblu. Dlatego redaktor naczelny wysłał swoich przyduupasów, fotoreporterów, jak przystało w grodzie Przemysława, Przemków. Ci szwendają się przez dwie doby bez odpoczynku w teleobiektywami aby przyłapać żrących protestantów i ośmieszyć akcję. Zaproszeni do odwiedzenia grupy ekologów Janicki i Zdunek uciekli ciągnąc za sobą jakieś smrody, albo marihuany albo produktów rozpadu katecholamin albo przetrawionego alkoholu albo też przepoconych pachwin z pieczarkami w kroku. Faktycznym celem akcji było zwrócenie uwagi wojewodzie na uciążliwość życia dużych grup społeczeństwa powiatu pilskiego i ościennych w przeraźliwym smrodzie z Farmutilu. Tadeusz Dziuba, wojewoda wielkopolski kilkakrotnie spotkał się z grupą protestujących. Cel został osiągnięty. Farmutil wkrótce zainstalował urządzenie antysmrodowe, tak zwany termooksydator firmy Tremesa Rendering do dopalania mieszanin ubogich. Życie obywateli stało się bardziej znośne.
Olewamy szalbierzowate ozdobniki dennego tekstu odnoszące się do sztucznych szczęk, kolorystyki koszulek lub innych szczegółów mało ważnych.
Na samym końcu tej wypocino-wypierdziny mamy durnowate pomówienie o istnieniu nieustalonego sponsora na koszulki. Bo w osobowości esbecko-ormowskiej musi się znaleźć sugestia o sponsoringu, że wolni obywatele nie są aż tak bogaci, by kupić sobie żółtą koszulkę tak zwany tiszert.
Użycie przez Szalbierza zwrotu: ...przerwa w konsumpcji... zdradza jego zamiłowanie do przesiadywania w miejscach żywienia zbiorowego, gdzie do literatki wypełnionej płynem o właściwym składzie obowiązuje zagrycha, czyli tak zwana konsumpcja. Kelnerzy przestrzegali tej zasady, bo była kołem napędowym sukcesu finansowego knajp z wyszynkiem.
Takie przesiadywania mają miejsce tylko w chwilach, gdy nie leży on do góry zadem. Dlatego jeszcze nie wypił jeszcze dawki ostatecznej.
Jeśli chodzi o koszulkę tiszert, 18 sierpnia 2013 roku na kąpielisku "Plaża Ty i Ja" w Tucznie wystąpił w robocie podglądacza Szalbierz w wypełźniętej szaro-buro-czarnej koszulinie popularnie zwanej podkoszulkiem. Po wypiciu piwa z kufla otarł sobie paszczę rękawkiem naciągając go prawie do niemożliwości.
Takiego gościa stać na tiszertai piwo.
Artykuł Szalbierza jest klasyką śmieciowości etosu pismaka po politologii ze skrzywieniem na dziennikarstwo. Słusznie ktoś tu zauważył, że jest to pod względem formalnym i rzeczowym wypocino-wypierdzina.
Wypocino-wypierdziny są stałym elementem beznadziejnej roboty dziennikarza nie wiedzącego i nie pamiętającego. Potwierdza ten stan rzeczy wyrok sądu okręgowego, który zauważa, że dowolne, niewymuszone wypowiedzi redaktora są bez treści, nie mogą zatem ubogacić społeczeństwa, kultury, obyczaju.
Ty LeMan byś przestał już obecnie dowalać Mariuszowi. On ma duży problem spożywczy i ma też malutki problematyczny kawałek w spodniach, a konkretnie w bluedżinsach w kolorze brown. Z tego też względu nie jest w stanie nic zrobić, bo jak nie ma czym, to jak? A ty LeMan gruby jesteś dalej jakbyś nie miał problemu spożywczego, możesz pieerrdolnąć na zawał i internet oddechnie w naszym powiecie pilskim, tagże byś dał spokój i niewtrącał swoich wypocin w temacie Mariusza. A byś zajął się starostą albo Głowskim albo Noskom.
Jeszcze czego, żeby LeMan słuchał kogoś, czy ma się zająć starostą, Głowskim czy Noską. Noska już jest na aucie, starosta gruby a Głowski cienki.
Jako osmolog mogę zaryzykować twierdzenie, że zanotowany smród od tych dwóch może być sumą wszystkich smrodków składowych wymienionych we wpisie wyżej.
Entuzjastom nie śmierdzi, kontestatorom śmierdzi. To jest zgodne z poglądem Barabasza: kto nas lubi, temu nie śmierdzi a kto nas nie lubi, temu śmierdzi.
Dobre....