Ciekawe, czy po tym, co stało się kilkanaście dni temu w Białymstoku, tamtejszy arcybiskup Tadeusz Wojda uświadomił sobie, jak blisko jest od kilku zdań napisanych rzekomo w imieniu wiary i rodziny do opluwania i kopania bezbronnych ludzi, zgniłych jajek na twarzach kobiet i brukowych kostek rzucanych w tłum.
Trzy tygodnie temu Wojda napisał „Odezwę w sprawie planowanego marszu środowisk związanych z LGBT". Jak na zatroskanego księdza przystało, Wojda zaczął ostrożnie: że marsz to „inicjatywa obca naszej podlaskiej ziemi i społeczności, która jest mocno zakorzeniona w Bogu, zatroskana o dobro własnego społeczeństwa, a zwłaszcza dzieci”. Potem przypomniał, że w innych miastach uczestnicy marszów „gorszyli swoją niecenzuralną postawą i strojem” i „szydzono z wartości chrześcijańskich”. Zakończył apelem: marsz to dyskryminacja katolików, więc „trzeba mu powiedzieć „stanowcze ‘nie’ i powtarzamy za kard. Stefanem Wyszyńskim ‘Non possumus’ – nie możemy się na to zgodzić!”. Trzeba się modlić i wziąć udział w „Pikniku Rodziny” - w czasie gdy marsz będzie przechodził obok katedry.
*
Jaki był efekt tej konfrontacji, wszyscy widzieli. Kilka tysięcy bandytów, zasłaniając się troską o moralność, brutalnie zaatakowało pokojowy marsz osób homo i biseksualnych oraz ich sojuszników i sojuszniczek. Kilkanaście osób zostało pobitych, na uczestników i uczestniczki nieustannie rzucane były jajka, kamienie, szklane butelki i wybuchające pod nogami petardy. Nacjonaliści pluli ludziom w twarz, wyzywali, oblewali wodą i moczem przelanym do butelek, kobietom grozili gwałtem i wykonywali gesty podrzynania gardła. Środowiska kibicowskie, które na ten weekend podpisały „pakt o nieagresji”, w sposób zorganizowany polowały na uczestników i uczestniczki marszu i nie pozwalały dołączyć im do zgromadzenia. Na ulicach Białegostoku zapanowała atmosfera terroru i osaczenia, którą wzmacniał jeszcze wiszący nisko nad uczestnikami helikopter Straży Granicznej, zagłuszający momentami wszystkie krzyki i rozmowy.
Tego samego dnia około godziny 20 parafia św. Jadwigi Królowej w Białymstoku zamieściła ogłoszenia duszpasterskie. Można było w nich przeczytać, że:
"Jako kapłani posługujący w naszej parafii, składamy wyrazy uznania i podziękowania tym wszystkim, którzy w ostatnim czasie, w jakikolwiek sposób włączyli się w obronę wartości chrześcijańskich i ogólnoludzkich, chroniąc nasze miasto, zwłaszcza dzieci i młodzież przed planową demoralizacją i deprawacją. Niech wam Bóg wynagrodzi i błogosławi wszelkie dalsze dobre poczynania."
*
W dyskusjach i sporach, jakie wydarzenia w Białymstoku wywołały, brak odpowiedzi na jedno zasadnicze pytanie. Czy arcybiskup i jego księża są katolikami, czy tylko się za takich uważają?
Podstawowy dokument prawny Kościoła Katolickiego - Katechizm - podkreśla bowiem, że choć osoby homoseksualne jako „nieuporządkowane” są „wezwane do czystości” – to jednocześnie muszą być traktowane z szacunkiem:
„Skłonność taka, obiektywnie nieuporządkowana, dla większości z nich stanowi trudne doświadczenie. Powinno się traktować te osoby z szacunkiem, współczuciem i delikatnością. Powinno się unikać wobec nich jakichkolwiek oznak niesłusznej dyskryminacji”.
Stanowisko Kościoła jest w sprawie homoseksualizmu jasne: czyn homoseksualny to grzech przeciwko 6 przykazaniu „Nie cudzołóż”, podobnie każdy rodzaj seksualności pozamałżeńskiej nie służący prokreacji, ale sama skłonność grzechem nie jest. Osoby homoseksualne nie powinny więc być ani wykluczane ze wspólnoty, ani dyskryminowane. Mają one, jak każdy chrześcijanin, możliwość „stopniowego i zdecydowanego” zbliżania się do „doskonałości chrześcijańskiej”.
W podobny sposób wypowiada się papież Franciszek: „Nie jest dobrze przywiązywać większe znaczenie do przymiotnika ‚homoseksualny’ niż do rzeczownika ‚osoba’. Wszyscy jesteśmy ludźmi i mamy godność. Nie ma znaczenia, kim jesteś i jak żyjesz – nie tracisz swojej godności. Są ludzie, którzy wolą wybierać bądź wykluczać ludzi z powodu przymiotnika. Oni nie mają ludzkiego serca”.
Zbigniew Noska
Napisz komentarz
Komentarze