Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
To trzeba wiedzieć:
Reklama

A. Łazowy: Zabiegi wykonują uczniowie, a część schronisk nie istnieje!

PIŁA  Artur Łazowy, prezes Stowarzyszenia EFFATA. odsłania kolejne bulwersujące fakty dotyczące biznesu Zenona Jażdżewskiego
A. Łazowy: Zabiegi wykonują uczniowie, a część schronisk nie istnieje!

Zdaniem Artura Łazowego, który opiera się na korespondencji z powiatowymi lekarzami weterynarii, aż trzy schroniska, do których zwierzęta przewozi Zenon Jażdżewski oficjalnie nie istnieją.

Spór wokół pilskiego schroniska wciąż trwa. Mimo, że w obronie zarządzającego nim Zenona Jażdżewskiego nieustannie staje prezydent Piły Piotr Głowski, fakty na temat tej działalności są druzgocące. Wystarczy tylko przypomnieć, że niedawno Zenon Jażdżewski powalił na ziemię kobietę, której chciał uniemożliwić adopcję zwierzęcia, przyznał się do karmienia zwierząt karmą zawierającą jedynie 4% tłuszczu i do wielu innych. Do kolejnych niepokojących informacji dotarł Artur Łazowy, prezes Stowwarzyszenia EFFATA, który postanowił się nimi podzielić z nami.

***

      Zenon Jażdżewski kilka tygodni temu poinformował o rozwiązaniu umów ze wszystkimi gminami. Na naszych łamach wyjaśnialiśmy już, że zrobił to, bo musiał, a nie bo chciał, ale część gmin nadal deklaruje chęć współpracy. Jest pan tym zaskoczony?

- Włodarze tych gmin po prostu nie mają pełnej wiedzy na temat tego, co dzieje się w schroniskach. Pan Jażdżewski na sesji Rady Miasta w Pile straszył radnych i mieszkańców, że musi rozwiązywać umowy, wywozić psy do innych schronisk itd. Skłoniło mnie to, by napisać pisma do wszystkich powiatowych lekarzy weterynarii na terenie których znajdują się jego schroniska dla zwierząt. Chciałem zbadać z jakich gmin są psy oraz czy zwierzęta z gminy Piła przebywają w innych schroniskach, bo takie sygnały do mnie dochodziły.

Jakie efekty?

- Otrzymałem odpowiedzi od wszystkich lekarzy weterynarii. Okazało się, że w trzech przypadkach tych schronisk albo nie ma, albo nie działają, albo nie podlegają kontroli PLW. Robili oni po prostu uniki i nie chcieli udzielać bezpośredniej odpowiedzi. Tylko jeden napisał wprost, że takiego schroniska nie ma i zasugerował bym zawiadomił organy ścigania. To mnie przeraziło, bo schronisko w Chodzieży działa 20 lat i pani Powiatowa Lekarz Weterynarii tego nie wie? W Międzyrzeczu jest schronisko w byłej bazie wojskowej na 200 psów i Powiatowy Lekarz Weterynarii o tym nie wie? I jeszcze ciekawiej jest w Kiełpinie. Tam ani Powiatowy Lekarz Weterynarii, ani wójt gminy Kartuzy, ani sołtys Kiełpina nie wie o istnieniu schroniska pana Jażdżewskiego. A na to schronisko podpisywane są umowy z gminami.

Jak to możliwe, że radni przekazują pieniądze na takie schroniska? Oni przecież wiedzą, gdzie takie zwierzęta będą przewożone.

- Problem w tym, że właśnie nie wiedzą. Pan właściciel zasłania się pewnym zapisem, który mówi, że nie ma obowiązku, by zwierzę trafiało do schroniska w tej gminie, w której zostało złapane.

Po co panu Jażdżewskiemu schroniska, które oficjalnie nie istnieją?

- Proszę sobie przejrzeć raport Powiatowego Lekarza Weterynarii z funkcjonowania schroniska. W Pile poddano 300 psów adopcji, ale przy tej liczbie pojawia się też gwiazdka. Pod spodem wyjaśniono, że to wcale nie adopcje, tylko przeniesienia do Margonina i Złotowa. Czyli ta wielka liczba, którą pan Jażdżewski sobie przypisuje jako procent adopcji jest po prostu fałszowaniem rzeczywistości. Pan Jażdżewski prawdopodobnie każdej gminie przedstawia taki dokument o procencie adopcji, ale w rzeczywistości kryje się pod tym właśnie przewożenie zwierząt, a nie oddawanie ich nowym właścicielom.

I znowu rodzi się pytanie, po co to wszystko? Transport zwierząt też kosztuje.

- To jest niezwykle ważny czynnik, bo on jest brany pod uwagę w przetargach. Za to się również dostaje punkty. Przecież w przetargach bierze się pod uwagę cenę oraz właśnie procent adopcji, więc pan Jażdżewski fałszuje dane na poczet przetargów, które wygrywa.

Liczbowo, jak więc wygląda liczba schronisk należących do pana Zenona Jażdżewskiego oraz gmin, które podpisały z nim umowy, być może skuszonych wspomnianym procentem adopcji?

- Nie umiem powiedzieć dokładnie, ale z mojej wiedzy wynika, że na pewno ponad sto gmin ma podpisane umowy na ten rok. A co do liczby schronisk to trzy działają pod opieką powiatowych lekarzy weterynarii, trzech nie ma, czyli można powiedzieć, że działają nielegalnie, a jedno, to w Kiełpinie w ogóle nie istnieje. Go tam po prostu nie ma.

Dotarł pan również do statystyk, z których jasno wynika, że stwierdzenie, iż „umieralność na poziomie 20% jest normą”, co forsował i pan Zenon Jażdżewski i Powiatowy Lekarz Weterynarii z Piły to mit. Z danych dla schronisk w Choszcznie i Złotowie wynika, że łącznie w 2016 roku padły tam…trzy zwierzęta, podczas gdy w samej tylko Pile było ich 148. Z czego mogą wynikać tak wielkie dysproporcje? Czy pilskie schronisko to rzeczywiście umieralnia?

- Wielkie liczby biorą się z dużych schronisk. Tam, gdzie są małe schroniska, na przykład w Margoninie, gdzie przebywa sto psów te czynniki chorobotwórcze wynikające ze złych warunków i jedzenia nie występują. Poza tym jest tam dwóch pracowników,, którzy sobie radzą, bo przez te osiem godzin są w stanie zająć się zwierzęciem, zaopiekować i ewentualnie przewieźć do lekarza. A w momencie, gdy tych zwierząt jest więcej, tak jak w minionym roku w Pile, gdzie było ich siedemset to pracownicy fizycznie nie są w stanie dotknąć każdego psa, zbadać i skierować do lekarza, którego zresztą tutaj nie ma. Wynika z tego, że to jest wielka ferma zwierząt, z którą pan właściciel i Powiatowy Lekarz Weterynarii sobie nie radzą.

Wspomniał pan o tym, że zabiegi wykonują niekompetentne osoby. Teraz macie na to niezbite dowody, bo ze zdjęć, które udało się zdobyć wynika, że poważne operacje przeprowadzane są przez…uczniów. Czy to może mieć wpływ na wysoką śmiertelność w pilskim schronisku?

- Ja tym młodym ludziom bardzo współczuję. Oni chcą się uczyć zawodu, a innych ośrodków, gdzie mogliby przeprowadzić praktyki nie ma. Po prostu tam są uczeni złych praktyk, jak na przykład, że w pomieszczeniu, które nawet nie jest gabinetem możemy przeprowadzać zabiegi i operacje. To tłumaczy wysoką umieralność, bo jeśli osoby niewykwalifikowane, nawet nie technicy weterynarii, tylko uczniowie szykujący się do zawodu przeprowadzają takie operacje to czym to się może zakończyć? Chorobą, albo zgonem.

Krzysztof Kuźmicz

 

 

 



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Ordnung muss sein 12.04.2018 10:46
Musi być hycel!

Gosc2 12.04.2018 08:36
Czemu w schronisku w Pile tylko mala czesc psow przeznaczona jest do adopcji i korzysta z pomocy wolontariuszy, wyprowadzane sa na spacer, oglaszane doadopcji, a WIEKSZA czesc jest zamknieta w czesci, gdzie nie ma wstepu wolontariat, psy nie wychodza na spacery i nie oddawane sa doadopcji. Ze niby kwarantanna.... co to za kwarantanna, ktora trwa dlugie lata ??

Gość 11.04.2018 17:48
A mają Państwo inne zdjęcia niż te sprzed wielu lat?

gosciowa 12.04.2018 08:31
Tak, sa zdjecia jak psa wioza do budynku na taczce od odpadow!!

gł. księgowa 12.04.2018 10:49
Fajny tytuł. Schronisko, które nie istnieje, nie jest schroniskiem. Chyba, że chodzi o kasę za schroniska nieistniejące.

Ostatnie komentarze
Autor komentarza: veritatis splendorTreść komentarza: Wobec danych rodziny można powiedzieć, że na portalu dzienniknowy.pl kult kłamstwa ma się świetnie.Data dodania komentarza: 15.05.2025, 12:09Źródło komentarza: Kult kłamstwaAutor komentarza: dopisekTreść komentarza: Trzeci syn Pawła (1863 -1937) - Jan (1923) ukończył w Wilnie gimnazjum (1939). Po wybuchu wojny był prześladowany przez niemiecki służby przemocy. W roku 1941 wywieziony na roboty przymusowe do Królewca, gdzie robił jako niewolnik Niemców do 15 kwietnia 1945. Po wojnie pracował w Broczynie na stanowisku kierownika szkoły a następnie w Drawsku Pomorskim, Słupsku, Wałczu i Pile. Zmarł w roku 1992.Data dodania komentarza: 15.05.2025, 12:00Źródło komentarza: Kult kłamstwaAutor komentarza: a to ci psikusTreść komentarza: Pradziadek Franciszek zmarł pod koniec XIX wieku, nie mógł więc być członkiem Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy, która powstała w roku 1923.Data dodania komentarza: 15.05.2025, 11:21Źródło komentarza: Kult kłamstwaAutor komentarza: dodatekTreść komentarza: Władysław (1903) był nauczycielem, kierownikiem szkoły w Wilnie i porucznikiem Wileńskiej Brygady Kawalerii. Ranny w bitwie pod Garwolinem przesiedział w oflagu C II Woldenberg (Dobiegniew) do końca wojny. Jako doświadczony organizator oświaty został delegowany do Wałcza na inspektora oświaty. Tu pracował w latach 1945 - 1950. Pracę zakończył w Toruniu na stanowisku kierownika szkoły ćwiczeń Studium Nauczycielskiego. Zmarł w roku 1965. Bronisław (1905) po ukończeniu seminarium nauczycielskiego w Płocku pracował jako nauczyciel matematyki i sztuki w powiecie toruńskim. W roku 1940 został aresztowany przez gestapo i odstawiony do Dachau, gdzie zastał go koniec wojny. Po wojnie wrócił do Polski i pracował najpierw w Wałczu a następnie w Szczecinie na stanowisku dyrektora zasadniczej szkoły zawodowej Metalówka. Po przejściu na emeryturę przeniósł się do Torunia, gdzie zmarł w roku 1974.Data dodania komentarza: 14.05.2025, 22:29Źródło komentarza: Kult kłamstwaAutor komentarza: słowo na środęTreść komentarza: Przypomnijmy niegdysiejsze doniesienia o tym, kim jest Le Man. Rok 2012, 12 czerwca godz. 10:28:26. „Czas powrócić do głównego wątku tego tematu. Kim jest Le Man i dlaczego tak nienawidzi ludzi. Odpowiedź jest bardziej skomplikowana niż się nam wydaje. Zródłem nienawiści Le mana są zgniłe korzenie jego rodu. Ród ten wywodzi się z Wołynia i nie ma jasno określonego oblicza narodowego. Pradziad Le Mana Lemanstein był żydem pochodzącym z rodziny robotniczej, który jako młody człowiek zachorował na komunizm. Został członkiem Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy, ponieważ nie miał żadnych związków krwi z Polską, Jego żona była Ukrainką, choć on sam – z racji miejsca zamieszkania obywatelem polskim. W jego ślady poszedł syn ( a dziadek Le Mana), który zdobył pewne wykształcenie w szkołach talmudycznych a potem znalazł się w ZSRR na kursach kominternu. Dziadek Le Mana przyjął polskie nazwisko, przekroczył granice Rzeczypospolitej i działał jako agent Kominternu w KPP. Miał dwóch synów. Jeden odziedziczył po ojcu komunistyczne zainteresowania, drugi został zwykłym bandziorem. Obaj w okresie niemieckiej okupacji działali w podziemiu. Jeden jako szmalcownik, który za pieniądze wydawał zydów ukraińskiej policji, drugi był w sowieckiej partyzantce.Z niewyjaśnionych powodów nie chcieli czekać na wyzwolenie i wraz z Niemcami uciekali na zachód.Zatrzymali się w Warszawie u ciotki. Tu już obaj zajęli się szmalcownictwem z zemsty – bo dom ich ciotki znalazł się na terenie getta i został zniszczony. W powstaniu udziału nie brali, a po wojnie osiedli w Wałczu. Tu starszy brat – partyzant rychło zmarł a młodszy – szmalcownik – ojciec Le Mana podszywając się pod jego zasługi został aktywistą PZPR. Wykorzystując swe kontakty utorował synowi drogę do politycznej kariery w PZPR. Ale o tym już w następnym odcinku". To jest w trybie kopiuj - wklej z zasobu domowego archiwum.Le Mana. Nazwa Le Man jest tożsamościowo związana z obywatelem Januszem Lemanowicz na tym forum portalu dzienniknowy.pl. Paweł Lemanowicz ze wsi Siemienie miał dziewięcioro dzieci: Władysław, Bronisław, Genowefa, Zofia, Maria, Helena, Jadwiga, Jan, Kazimiera.Data dodania komentarza: 14.05.2025, 22:08Źródło komentarza: Kult kłamstwaAutor komentarza: 21 lat minęłoTreść komentarza: Bez echa minęła 7 maja 21 rocznica uwięzienia ekipy telewizji publicznej pod dowództwem Sylwii Gadomskiej. To zdarzenie było przyczynkiem do powstania Stowarzyszenia Ekologicznego Przyjaciół Ziemi Nadnoteckiej. Upłynął czas jednego pokolenia. Czy zniknęła zmora ludności: smrody, odory, fetory, miazmaty emitowane przez Farmutil, co prowadziło ludzi do frustracji i szaleństwa wskutek niemożności prawidłowego funkcjonowania w mieście 75-tysięcznym i okolicznych miejscowościach północnej Wielkopolski? Jak dzisiaj mają się mieszkańcy Śmiłowa, Kaczor, Piły, Mościsk, Brodnej, Jeziorek, Zelgniewa, Kostrzynka, Grabówna, Dziembowa, Białośliwia, itd? Czy rewitalizowano jezioro Kopcze zatrute ściekami z zakładów mięsnych zbudowanych kosztem kredytu na oczyszczalnię ścieków? Czy prowadzi się badania wpływu na wody podziemne produktów rozkładu 5643 ton padliny i resztek poubojowych zakopanych na działce 85 w Śmiłowie? Czy przedsiębiorca rozliczył się z budżetem państwa, które płaciło za prawidłową utylizację 400 zł za tonę? Czy trud Stokłosy, który na zebraniu wiejskim zwrócił się do Mścisława Brodali: pańskie gówna, które pan wykichasz ze swojego domu ja biorę na moją oczyszczalnie i muszę je wąchać, dalej umila trud istnienia mieszkańców? Oczyszczalnie jak widać w końcu powstała, ale jezioro Kopcze umarło.Data dodania komentarza: 11.05.2025, 10:32Źródło komentarza: Kult kłamstwa
Reklama
Reklama