Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
To trzeba wiedzieć:
Reklama

Czy nas jeszcze pamiętasz?

- Trzymałam się zawsze skrawka tatusiowego wojskowego płaszcza. Byłam tam, gdzie on, wśród sportowców szczególnie. O bokserach tatuś zawsze mówił: moi chłopcy i pamiętam, że byłam, o to wówczas bardzo zazdrosna – wspomina dziś Małgorzata Łazar, córka nieodżałowanego Poldka – wieloletniego prezesa KS Sokół. Prezesa prezesów jak o nim mówiono.
Czy nas jeszcze pamiętasz?

Tadeusz Wajgelt, Gerad Selke, Marcin Pecka, Waldemar Drewicz  czy Krzysztof Flakiewicz, Sławomir Nowicki, to dwa rożne pokolenia pilskiego boksu. Ale nadal rozpoznawalni.

To było spotkanie po latach nr 3. Tak, tak! W podobnym gronie były już zorganizowane dwa takie uroczyste spotkania. Może nie tak licznym, ale zawsze z przyjemnością większości z nich to się spotykało. Tym razem z inicjatywa wyszła od Zbigniewa Najdy. Sprawy organizacyjne dopinał nie kto inny jak Sławomir Nowicki.

Najda szef restauracji Nad Zalewem, w przeszłości miał kontakt z sekcją bokserską Sokoła. Głównie jako junior pobierał bokserskiego rzemiosła w tym wówczas prężnie działającym wojskowym klubie. Pan Zbyszek ma dziś satysfakcję, że swoją cegiełkę dokłada do tego typu spotkań po latach.

Kontakt z większością tych, którzy cieszyli oko kibiców, utrzymuje dobrze znany naszym Czytelnikom Sławomir Nowicki. Ów, to jak o nim mówimy ,,Ostatni Mohikanin” pilskiego boksu, zajmujący się nadal  szkoleniem pilskiej młodzieży. W czasach swoich występów stoczył blisko 200 walk, z czego jak pamiętam, przegrał bodajże 36. Wyszedł spod ręki Jana Kowalskiego, który swoją obecnością także zaszczycił spotkanie. Nowickiego zawsze kreowała nienaganna technika i nietuzinkowe zwycięstwa, w tym nad Rosjaninem Aristonowem, którego w owych czasach, jako jedyny, ,,sprał” w II ligowych potyczkach.

Dziś organizacyjną smykałkę z działań klubowych, przenosi z powodzeniem na grunt towarzyski. I tak trzymać.

- Inicjatywa godna kontynuacji – twierdziła obecna na spotkaniu córka nieżyjącego już Leopolda Łazara. Pani Małgosia zawsze nienagannie przygotowana do typu uroczystości, znów błyszczała w gronie swoich dawnych kolegów. A była ukochaną córeczką prezesa, jednak zawsze nieco w cieniu tych, którzy ściągali tłumy do malutkiej sali przy Mireckiego.

Dziś pilskiej areny już nie ma. Są jednak, jak żywe przeżycia, wspomnienia tamtych czasów, gdy z braku miejsc stojących część wisiała wręcz na okiennych kratach. W myśl czeskiego powiedzenia ,,To se ne wróci”, z nostalgią w oku, wspominano największe sukcesy pilskiego boksu.

Przypominali sobie nie tylko Wajgelt, Selke, Drewicz, Rosołek, Pecka, Galanty, Krupa czy młodsi jak Flakiewicz, który dzięki ojcu dzierżył w dłoniach pamiątkową kronikę swoich występów. Nie zabrakło ówczesnych działaczy jak:

W sumie żałował swojej nieobecności Eligiusz Komarowski. Starosta Powiatu Pilskiego, dziś prywatnie bokserski sędzia, wiele czasu spędził tez wylewając pot na treningach wojskowego klubu jak junior. Dziś wracając z roboczej wizyty u zachodnich sąsiadów, jednoznacznie potwierdził gotowość organizacji bardzo oficjalnego – podobnego spotkania po latach. Wszak w tym roku przypada 70 lat, jak Sokół istnieje.

Mariusz Markowski


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

zbigniew60 28.02.2022 09:20
do dzisiaj pamietam walke Bogdana Cieminskiego z Antonim Kuskowskim w meczu Sokol ze Stala Szczecin,ciezki noukaut Kuskowskiego i koniec wielokrotnego mistrza Polski.

Andrzej 13.02.2018 13:02
Waldemara Drewicza pamiętam jeszcze jak mieszkał w Kaliszu na ul. Zagłoby a boks zaczynał trenować w Prośnie Kalisz. Nie wiem co się dzieje z jego bratem Lilkiem? Jak to Waldek przeczyta to pozdrawiam ! Andrzej Berek z ul.Wieniawskiego

Reklama
Ostatnie komentarze
Autor komentarza: tempus fugitTreść komentarza: Minut 13:10 Szalbierz ma oblicze do fioletu i te starcze zmiany na szyi. A to rok 2017, osiem lat minęło. Jak się posunął stan zwisu fałdów szyjnych, nie wiemy. On jest towarzyszem fałdów w proliferacji na organie kopulacyjnym. Tam w gaciach jest jak ruskie oficerki z czasów drugiej wojny, harmonijka.Data dodania komentarza: 6.11.2025, 16:48Źródło komentarza: „Szydercy” - odcinek 1Autor komentarza: o pijakuTreść komentarza: Cały Mariusz "Półtora Flaszka".Data dodania komentarza: 6.11.2025, 14:12Źródło komentarza: „Szydercy” - odcinek 1Autor komentarza: zwierzęcość chuciTreść komentarza: Cytat z efektów obrad Kolegium Redakcyjnego Tygodnika Nowego z 8 marca 2006. "Okazało się, że specyficzna aromatyczna goryczka zadziała odświeżająco także na nasze umysły, albowiem teraz już bardzo szybko - i to zdecydowaną większością głosów - postanowiliśmy o przekształceniu ,,Kameleona’’ w nagrodę przechodnią. Stara to prawda, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Jakby nie było, zaoszczędziliśmy na Lemanowiczu stówę z hakiem. Nie licząc kawy, ciastek, lampki koniaku i symbolicznego terrarium na ewentualną przyszłą gametę naszego laureata". Nażreć się ciastek, wychlać koniak, wydoić kawę, wszystko redakcyjne na koszt Stokłosy. Osobnym eventem jest idea pobrania gamety od Lemanowicza do zakupionego terrarium. To wszystko jest poziom wegetacji w trybie zwierzęcym.Data dodania komentarza: 6.11.2025, 14:10Źródło komentarza: „Szydercy” - odcinek 1Autor komentarza: nieznanyTreść komentarza: Dobre....Data dodania komentarza: 6.11.2025, 10:59Źródło komentarza: „Szydercy” - odcinek 6Autor komentarza: o sitwie śmiłowskiejTreść komentarza: Mister. Wysłany: Wto Mar 20, 2007 0:24. "Spokojnie, ja jestem na fali wznoszącej, a ty na dnie bak utilku. Założenia: 1. Mister = Jacek Ciechanowski; 2. bal utilku = Janusz Lemanowicz. Otóż Mister ledwo wydobył się z kryminalnej roboty wyłudzenia kredytów z banków, będąc wielkim politykiem o wielkiej wiedzy wspiął się na falę wznoszącą, żeby uszczęśliwiać swoją robotą lud pracujący miast i wsi oraz inteligencję pracującą w radzie powiatu pilskiego. Jak to w grupie wielkich, pomógł mu Wielki Smrodator ze Śmiłowa za odwzajemnioną miłość w postaci donosów na ludzi, których nie lubią obaj. Będąc wielkim politykiem o wielkiej wiedzy Jacek Ciechanowski sformułował tezę, że „bak utilek”, czyli Janusz Lemanowicz jest obiektem szorującym zadem o dno. Jako osoba posiadająca od 60 lat specjalną kartę pływacką i od 65 lat książeczkę żeglarską z patentem sternika jachtowego, Lemanowicz nie obawia się kontaktów z akwenami śródlądowymi i morskimi. Za to Ciechanowski jest ślizgaczem – pływakiem wznoszącym się na fali ścieków w szambie. Jego robotę w radzie powiatu internauta ocenił jako nieporadność intelektualną wynikającą z głupoty, niedokształcenia ale też terrorystycznych zapędów w strukturach PiS, skąd w końcu został wykopsany za destrukcyjną działalność w partii. I on płynie teraz jak kawał gówna po awarii u Trzaskowskiego. Chciałoby się w 5 rocznicę powiedzieć: Jacku, non omnis moriar. Ale tego nie powiemy, bo o zmarłym tylko dobrze. A więc: dobrze, że umarł.Data dodania komentarza: 6.11.2025, 10:57Źródło komentarza: „Szydercy” - odcinek 6Autor komentarza: FizykTreść komentarza: Nie istnieje "pozytywn energia". Chodzi o emocje.Data dodania komentarza: 6.11.2025, 08:54Źródło komentarza: Uśmiech i pozytywna energia!
Reklama
Reklama