Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
To trzeba wiedzieć:
Reklama

Dziabnąć sobie Cherezińską!

PIŁA  - Gdybym była ogrodnikiem, czułabym się dzisiaj jakbym  wyhodowała czterometrowe niezapominajki. To fantastyczne uczucie napisać książki, którymi zachwycają się czytelnicy. Ale powodzenie moich książek to nie tylko efekt mojej pracy, a także wszystkich, którzy we mnie uwierzyli. Sukces nigdy nie jest dziełem jednej osoby: jeżeli upieczesz przepyszny tort, najlepszy w swoim życiu, to sukces należy też do kury, która zniosła jajka! - mówi E. Cherezińska.   
Dziabnąć sobie Cherezińską!

 

Elżbieta Cherezińska gościła w Pile. Na spotkanie z pochodzącą z naszego miasta autorką m.in. „Hardej” i „Królowej” (wydanych w 2016 roku i rozchwytywanych przez czytelników powieści o Świętosławie, legendarnej córce Mieszka I) zaprosił Dyskusyjny Klub Książki „Po Słowach” działający przy Powiatowej i Miejskiej Bibliotece Publicznej w Pile. 

 

- Historycy zaczęli czytać moje powieści i z czasem przekonali się, że ja podchodzę z wielkim szacunkiem do ich pracy, że moim zamiarem nie jest wywalanie teorii naukowych na rzecz fabuły, ale uzupełnianie fabułą tego, co wiemy z nauki. Odkryli jeszcze jedną ważną rzecz: że dzięki moim powieściom ich studenci lepiej się uczą! Bo łatwiej przychodzi im przyswojenie wielu rzeczy, gdy sobie dziabną Cherezińską na boku!

***

Przyjechała pogadać o „staruchach Piastach”, o Świętosławie – legendarnej córce Mieszka I i królowej wikingów, o Jakubie Śwince (którego „kocha nad życie”!), arcybiskupie gnieźnieńskim i doradcy Przemysła II Wielkopolskiego, notabene „głupiego wówczas młodziana”, który dojrzewał pod politycznym okiem Świnki, ale i o jak najbardziej nam współczesnym profesorze Przemysławie Urbańczyku, który pytany „o pierwsze wrażenie” po spotkaniu z Elą wyznał  po czasie, że słysząc o jej literackim planie ekspresowego napisania historycznej powieści powiedział: - Myślałem, że jesteś nienormalna… 

Dziesiątki wątków, historii, anegdot, wspomnień – pasjonujących, ciekawych, niezwykłych i…  także zabawnych! - w jednej opowieści Eli Cherezińskiej jaką uraczyła czytelników, którzy niezwykle licznie wzięli udział w tym spotkaniu. - Jeżeli Dyskusyjny Klub Ksiązki ma tu tylu członków, to Piła stolicą polskiego czytelnictwa! – powiedziała na powitanie, widząc zapełnione po brzegi pomieszczenia pilskiej biblioteki – łącznie z miejscami stojącymi! To dowód na olbrzymią popularność autorki w kraju i także w naszym mieście. Bo trzeba to jasno powiedzieć: Elżbieta Cherezińska odniosła czytelniczy sukces, o który w Polsce trudno. Jak to możliwe, że czytelnicy pochłaniają jej historyczne powieści, że pasjonują się losami ich bohaterów, że dopytują i ciągle chcą więcej i więcej? -  Powodzenie moich książek to nie tylko efekt mojej pracy, a także wszystkich, którzy we mnie uwierzyli – mówi Ela w pierwszym rzędzie wymieniając Tadeusza Zyska, właściciela wydawnictwa Zysk i S-ka. Ale i profesora Przemysława Urbańczyka - dzisiaj jednego ze współpracujących z nią historyków, ale tego pierwszego, do którego zwróciła się z prośbą o pomoc. To jedna z tych anegdot, które opowiada bardzo chętnie, zapytana o współpracę z naukowcami przy pisaniu powieści.  

- Teraz nie mam z tym żadnego problemu, ale początki były po prostu okropne. Opowiem, jak zrodził się pomysł napisania mojej  pierwszej książki piastowskiej, czyli „Gry w kości”. Do Polski miał przyjechać któryś z prezydentów USA, chyba Bill Clinton. Siedzimy z mężem przy kolacji, pijemy winko i oglądamy telewizję. Gość jeszcze nie dotarł, a wszędzie są już relacje pokazujące Polskę w paraliżu, bo przyjedzie prezydent Stanów! A więc i o tym, jaki jest program, jak zabezpieczyć tę wizytę. Mówię do męża: hm… ciekawe, jak to było, gdy w roku 1000 Otto III przybył do Polski… ; ciekawe jak mu Chrobry załatwił ochronę… I tak od słowa do słowa! Myślenie wokół tej wizyty tak nas nakręciło i rozbawiło jednocześnie, że ja już później obsesyjnie myślałam o tym temacie! Ułożyłam sobie w głowie całą tę historię wokół świętego Wojciecha, wokół Zjazdu Gnieźnieńskiego. A w międzyczasie trafiłam na książkę profesora Urbańczyka „Trudne początki Polski”… I napisałam do niego list, na oficjalny adres na uczelni: Nazywam się tak i tak, przeczytałam pana książkę, chciałabym napisać powieść, czy zgodziłby się pan odpowiedzieć na kilka moich pytań?  Profesor odpisał mi tak, jak powinien odpisać profesor: „Droga pani, jeżeli pani przeczyta jeszcze to, to, to i to – wszystko to są moje pozycje - to wówczas możemy porozmawiać.” Ja natychmiast odpisałam, że to wszystko już przeczytałam! I zyskałam w jego oczach. Okazało się, że możemy się spotkać niebawem, przy okazji pewnego festiwalu. Tam zadałam mu te kilka pytań, które miałam już przygotowane. Uznał, że nie są szablonowe. „No dobrze… pomogę pani” – powiedział.  A wie pan, to fantastycznie! – odparłam od razu – Mam na to 4 tygodnie! Zareagował z kamiennym spokojem… Ale później, po wszystkim, gdy już książka była na rynku, powiedział mi: „Pomyślałem wtedy, że jesteś nienormalna!”

***

To był niezwykły wieczór. Bo nie zdarza się często Polakom usiąść w większym gronie i rozmawiać o naszej historii bez kompleksów, z dumą, w poczuciu przynależności do silnego narodu. Nagle – dzięki tej lekturze - okazuje się, że i nasza przeszłość jest arcyciekawa i niezwykła. Do talentu pisarskiego Elżbiety Cherezińskiej trzeba dodać jej talent do opowiadania, snucia „na żywo” opowieści, „plotkowania” o historycznych postaciach. „Plotkowania” – w bardzo dobrym znaczeniu tego słowa. Czyli do odkrywania przed słuchaczami pieczołowicie prowadzonych detektywistycznych wręcz dociekań podczas zbierania materiałów do kolejnych powieści. To wszystko sprawia, że wchodzimy w świat tajemniczy i fascynujący. A historia staje się w końcu logiczna. I zrozumiała. Bo historyczni bohaterowie to my – tyle że 1000 lat wcześniej…  I żądzą nimi – okazuje się - podobne pobudki. I te same emocje.

  Czytelnicy zadawali autorce mnóstwo pytań. Bardzo konkretnych i fachowych. Był czas na wspólne fotografie. Po autografy ustawiła się długa kolejka… Na sali obecny był mąż Eli Cherezińskiej (wiking! – jak przedstawiła go zebranym), jej córka, mama, kuzynki, mnóstwo przyjaciół i znajomych ze szkolnych lat, pilscy literaci: Tadeusz Wyrwa- Krzyżański, Arno Giese, Zuzanna Przeworska, także polonistka ucząca Elżbietę w LO - Krystyna Szczuka. Był też przedstawiciel Starostwa Powiatowego w Pile Przemysław Pochylski, członek Zarządu Powiatu.

- Wrażenie jakie na mnie wywarła pani Elżbieta podczas tych dwóch godzin spotkania jest nie do opisania! Przyznałem się otwarcie, że nigdy nie miałem okazji i przyjemności przeczytać żadnej z jej książek, ale zostałem skutecznie uwiedziony tego wieczoru i pani Ela może mnie śmiało dopisać do grona swoich czytelników! Po spotkaniu, na parkingu przed biblioteką, miałem przyjemność poznać panią Wandę, mamę pani Elżbiety. Przemiło było ujrzeć w oczach pani Szczęsnowicz ogromne wzruszenie i dumę z córki, co podsumowała słowami „Córka nam się udała!”. Dziękuję za świetny wieczór i gratuluję pani Elżbiecie tak ogromnych sukcesów literackich, czując jednocześnie dumę, że jest osobą pochodzącą z Piły!

eKi

 

 

Jej debiut pisarski to napisana wspólnie z Szewachem Weissem jego biografia. Następnie - „Byłam sekretarką Rumkowskiego”, cykl norweski – „Saga Sigrun”, „Ja jestem Halderd”, „Pasja według Einara”, Trzy młode pieśni" i kolejne: „Gra w kości” –  o Zjeździe Gnieźnieńskim i politycznej swoistej rywalizacji pomiędzy Bolesławem Chrobrym i Ottonem III oraz powieści z cyklu „Odrodzone królestwo” (Korona śniegu i krwi - 2012 r., Niewidzialna korona – 2014, Płomienna korona – 2017 r.) i z cyklu „Harda królowa” („Harda” i „Królowa”) wydane w 2016 roku - megasukcesy czytelnicze.

 

 

 



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Ostatnie komentarze
Autor komentarza: dodatekTreść komentarza: Władysław (1903) był nauczycielem, kierownikiem szkoły w Wilnie i porucznikiem Wileńskiej Brygady Kawalerii. Ranny w bitwie pod Garwolinem przesiedział w oflagu C II Woldenberg (Dobiegniew) do końca wojny. Jako doświadczony organizator oświaty został delegowany do Wałcza na inspektora oświaty. Tu pracował w latach 1945 - 1950. Pracę zakończył w Toruniu na stanowisku kierownika szkoły ćwiczeń Studium Nauczycielskiego. Zmarł w roku 1965. Bronisław (1905) po ukończeniu seminarium nauczycielskiego w Płocku pracował jako nauczyciel matematyki i sztuki w powiecie toruńskim. W roku 1940 został aresztowany przez gestapo i odstawiony do Dachau, gdzie zastał go koniec wojny. Po wojnie wrócił do Polski i pracował najpierw w Wałczu a następnie w Szczecinie na stanowisku dyrektora zasadniczej szkoły zawodowej Metalówka. Po przejściu na emeryturę przeniósł się do Torunia, gdzie zmarł w roku 1974.Data dodania komentarza: 14.05.2025, 22:29Źródło komentarza: Kult kłamstwaAutor komentarza: słowo na środęTreść komentarza: Przypomnijmy niegdysiejsze doniesienia o tym, kim jest Le Man. Rok 2012, 12 czerwca godz. 10:28:26. „Czas powrócić do głównego wątku tego tematu. Kim jest Le Man i dlaczego tak nienawidzi ludzi. Odpowiedź jest bardziej skomplikowana niż się nam wydaje. Zródłem nienawiści Le mana są zgniłe korzenie jego rodu. Ród ten wywodzi się z Wołynia i nie ma jasno określonego oblicza narodowego. Pradziad Le Mana Lemanstein był żydem pochodzącym z rodziny robotniczej, który jako młody człowiek zachorował na komunizm. Został członkiem Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy, ponieważ nie miał żadnych związków krwi z Polską, Jego żona była Ukrainką, choć on sam – z racji miejsca zamieszkania obywatelem polskim. W jego ślady poszedł syn ( a dziadek Le Mana), który zdobył pewne wykształcenie w szkołach talmudycznych a potem znalazł się w ZSRR na kursach kominternu. Dziadek Le Mana przyjął polskie nazwisko, przekroczył granice Rzeczypospolitej i działał jako agent Kominternu w KPP. Miał dwóch synów. Jeden odziedziczył po ojcu komunistyczne zainteresowania, drugi został zwykłym bandziorem. Obaj w okresie niemieckiej okupacji działali w podziemiu. Jeden jako szmalcownik, który za pieniądze wydawał zydów ukraińskiej policji, drugi był w sowieckiej partyzantce.Z niewyjaśnionych powodów nie chcieli czekać na wyzwolenie i wraz z Niemcami uciekali na zachód.Zatrzymali się w Warszawie u ciotki. Tu już obaj zajęli się szmalcownictwem z zemsty – bo dom ich ciotki znalazł się na terenie getta i został zniszczony. W powstaniu udziału nie brali, a po wojnie osiedli w Wałczu. Tu starszy brat – partyzant rychło zmarł a młodszy – szmalcownik – ojciec Le Mana podszywając się pod jego zasługi został aktywistą PZPR. Wykorzystując swe kontakty utorował synowi drogę do politycznej kariery w PZPR. Ale o tym już w następnym odcinku". To jest w trybie kopiuj - wklej z zasobu domowego archiwum.Le Mana. Nazwa Le Man jest tożsamościowo związana z obywatelem Januszem Lemanowicz na tym forum portalu dzienniknowy.pl. Paweł Lemanowicz ze wsi Siemienie miał dziewięcioro dzieci: Władysław, Bronisław, Genowefa, Zofia, Maria, Helena, Jadwiga, Jan, Kazimiera.Data dodania komentarza: 14.05.2025, 22:08Źródło komentarza: Kult kłamstwaAutor komentarza: 21 lat minęłoTreść komentarza: Bez echa minęła 7 maja 21 rocznica uwięzienia ekipy telewizji publicznej pod dowództwem Sylwii Gadomskiej. To zdarzenie było przyczynkiem do powstania Stowarzyszenia Ekologicznego Przyjaciół Ziemi Nadnoteckiej. Upłynął czas jednego pokolenia. Czy zniknęła zmora ludności: smrody, odory, fetory, miazmaty emitowane przez Farmutil, co prowadziło ludzi do frustracji i szaleństwa wskutek niemożności prawidłowego funkcjonowania w mieście 75-tysięcznym i okolicznych miejscowościach północnej Wielkopolski? Jak dzisiaj mają się mieszkańcy Śmiłowa, Kaczor, Piły, Mościsk, Brodnej, Jeziorek, Zelgniewa, Kostrzynka, Grabówna, Dziembowa, Białośliwia, itd? Czy rewitalizowano jezioro Kopcze zatrute ściekami z zakładów mięsnych zbudowanych kosztem kredytu na oczyszczalnię ścieków? Czy prowadzi się badania wpływu na wody podziemne produktów rozkładu 5643 ton padliny i resztek poubojowych zakopanych na działce 85 w Śmiłowie? Czy przedsiębiorca rozliczył się z budżetem państwa, które płaciło za prawidłową utylizację 400 zł za tonę? Czy trud Stokłosy, który na zebraniu wiejskim zwrócił się do Mścisława Brodali: pańskie gówna, które pan wykichasz ze swojego domu ja biorę na moją oczyszczalnie i muszę je wąchać, dalej umila trud istnienia mieszkańców? Oczyszczalnie jak widać w końcu powstała, ale jezioro Kopcze umarło.Data dodania komentarza: 11.05.2025, 10:32Źródło komentarza: Kult kłamstwaAutor komentarza: piła tarczowo-łańcuchowaTreść komentarza: Czy uczestnik - animator programu publicystyczno - satyrycznego "Szydercy", a jednocześnie organizator przemarszu trybad i pederastów przez miasto powiatowe przerżnął kogoś, czy jakąś w ramach hasła "Lipcowe rżnięcie w Pile 2018"? Z ogólnej wiedzy o personalnych układach powiatowych wiadomo, że nasz bohater od rżnięcia jest mieszkańcem wsi Białośliwie i tam, przy jego chawirze jest gaj tujowy sprzyjający.Data dodania komentarza: 9.05.2025, 13:39Źródło komentarza: "Szydercy" - odcinek 22.Autor komentarza: źródło wiedzyTreść komentarza: Można zapytać Agnieszkę albo jaką zdzirę z sektora pracownic seksualnych.Data dodania komentarza: 9.05.2025, 12:03Źródło komentarza: Kult kłamstwaAutor komentarza: ciekawa podfruwajkaTreść komentarza: ciekawość, czy Barabasz był obrzezany, jak to jest w obrzędowości żydowskiej ortodoksji.Data dodania komentarza: 9.05.2025, 12:01Źródło komentarza: Kult kłamstwa
Reklama
Reklama