
On pisze, ona rysuje. On napisał czterdzieści zbeletryzowanych opowiadań umiejscowionych w różnych zakątkach powiatu pilskiego i usadowionych w różnych epokach historycznych, ona wykonała do nich ilustracje. Oto bohaterowie spotkania autorskiego w Ujściu- Krystyna i Zbigniew Noska. Galerię na Starym Rynku- stary, poewangelicki kościół- odwiedzili już po raz drugi (pierwszy raz w ubiegłym roku podczas promocji zbioru legend „Zaklęta w kamień”).
W przeciwieństwie do poprzedniej publikacji, obecna- „Studnia nieszczęścia” - zawiera elementy historyczne, choć- jak podkreśla Z. Noska- nie można jej traktować jako podręcznika do historii:- Nie ma z nim nic wspólnego- mówi.- Zawiera bowiem opowiadania, ukazujące mniej lub bardziej znane epizody z przeszłości. Stad też nie bez kozery nazywam je okruchami historii. Moim celem było poszukać ich jak najwięcej, wybrać te najciekawsze i sprawić, by stały się smakowitym kaskiem dla czytelnika. Czy to się udało? Sami oceńcie- pisze w nocie od autora.
Na ponad dwustu stronach „Studni nieszczęścia” mieszkańcy powiatu pilskiego mogą znaleźć wiele opowieści ze swoich stron. Jest np. „Plwacz księciem na Ujściu”, „Złoty wiek Łobżenicy”, „Czarownice z Młotkowa”, „Szwedzka zawierucha w Pile”, „Powstańcze boje o Wysoką”, „Morzewska zbrodnia”, „Napad na pociąg w Kalinie”, „Śmierć księdza z Miasteczka Krajeńskiego” i wiele, wiele innych.
Spotkanie w ujskiej Galerii na Starym Rynku rozpoczął występ duetu Ławeczka z repertuarem idealnie pasującym klimatem do otoczenia czyli wnętrza poewangelickiego kościoła- galerii. Nie zabrakło więc łagodnej muzyki instrumentalnej na skrzypce i gitarę oraz piosenki poetyckiej.
W części literackiej dyrektor Ujskiego Domu Kultury, Przemysław Zdunek przeczytał fragment opowiadania, zawierającego wątki ujskie, a następnie odbyła się rozmowa z autorami. Po wywiadzie Krystyna i Zbigniew Noska zasiedli do podpisywania książek, a dyrektor zaprosił do oglądania wystawy. Nie zabrakło też tradycyjnego poczęstunku. Na piątkową okoliczność pani Krysia upiekła dla wszystkich rogaliki.
Książka „Studnia nieszczęścia. Okruchy historii Piły i okolic” ukazała się nakładem wydawnictwa Art-Wena. Druk wsparł finansowo starosta pilski.
(acz)
Taki super gość, który tyranizuje sąsiadów. W domu też nie najlepiej to wygląda. "Autorytet" powiatu pilskiego.
To musi być grubo na korytarzu Łowiecka 10 w Pile. A niby na wprost kilkadziesiat metrów jest komenda policji. Najciemniej jest pod latarnią komuny.
To jest pokłosie nawyków terrorystycznych wypracowanych w komitecie wojewódzkim partii hegemonicznej. Przecież to Noska - jak pisał we wspomnieniach o upadku partii karmicielki - płakał w sali Kongresowej kiedy Mieczysław F. Rakowski zarządził: sztandar PolskiejZjednoczonej Partii Robotniczej wyprowadzić. I zaraz, natychmiast przepoczwarzyli się w SDRP. I dalej robili swoją podłą, terrorystyczną robotę nad ludem. Dzisiaj, kiedy zombi komuny dociąga do osiemdziesiątki, co mu zostało? Gnębić najbliższe otoczenie, sąsiadów.
A wiodąca piosenka "Czterdziestolatka" przewidywała: ...na drugie tyle teraz przygotuj się, a może i na trzecie, któż to wie? My ludzie pracy nie jesteśmy aż za takim rozwojem sytuacji wiekowej zombiego komuny. Trzeba by płacić darmozjadowi emeryturę, może jeszcze jako medal za długowieczność?
Pierwszy wyłom w konstrukcji porządku moralnego w Polsce po półprzewrocie 1989 zrobił Lech - Bolek - Wałęsa. Z pomocą swojego totumfackiego Lecha Falandysza squrwił prawo dla realizacji prywatnych fanaberii. Przez ten wyłom dziarskim krokiem wszedł, wtargnął Aleksander Kwaśniewski, który oszukał, zrobił w konia cały elektorat. Sprawę upadku prawa w Polsce przyklepał sąd najwyższy uznając ważność wyboru tego miglanca na prezydenta Najjaśniejszej Rzeczypospolitej.
To jest studnia niszczęścia dlanarodu!
I bez flaszki imienia Mariusza?
Nie ma flaszki imienia Mariusza, bo już, już mieli uchwalić ale tak się nawalili, że zapomnieli jak Mariusz ma na Imię. A sam Mariusz, co on może wiedzieć kiedy jest najwyższej klasy specjalistą od zapomnienia i niewiedzy? Pytanie niby retoryczne, tylko, że wszystko wypili a flaszki imienia Mariusza dalej brak!
Pamięć znikła w pół drogi między Toruniem a Iławą. Bo jak się z kumplem wytrąbi dużego Jack Danielsa (3 l) i poprawi krową żubrówki (1,75 l). to Żaden opój nie zachowa w pamięci, co miał chcieć. Aby tylko ino piwa na kaca nie brakło (6-cio pak na łba). Wtedy może się ukazać marzenie, jak 12 września 2012 w Sarbinowie. Zwidy są klasycznym objawem deliruim tremens.