Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
To trzeba wiedzieć:
Reklama

Cichy zabójca grasuje na Karpackiej!

Życie rodziny z dwójką dzieci wisi na włosku! Totalna ignorancja Urzędu Miasta i MZGM-u!  
Cichy zabójca  grasuje na Karpackiej!

- Mała Pola zapytała mamę, czy teraz pójdą do nieba do babci i dziadka… Czy MZGM i władze miasta wezmą na siebie odpowiedzialność, gdy stanie się najgorsze?

 

Piła, budynek komunalny, Karpacka 2/2. Adres dobrze już znany strażakom, bo w ostatnim czasie interweniowali tam nie raz. Dzięki czujnikowi czadu kilkakrotnie zostało uratowane ludzkie życie. Ostatnio - w minioną niedzielę, kiedy stężenie tlenku węgla było tak wysokie, że domownicy w trybie natychmiastowym musieli opuścić mieszkanie. Czad ulatnia się z krótkimi przerwami od trzech tygodni mimo wyłączonego piecyka i od trzech tygodni fachowcy z MZGM nie potrafią rozwiązać problemu.

***  

Anna Rozwalinow mieszka przy Karpackiej 2/2 z mężem i dwójką dzieci – 5-letnią Paulą i chorym na autyzm Kacprem. Kiedy się wprowadzali, mieszkanie było  zrujnowane, po eksmisji, do remontu. Zainwestowali mnóstwo pieniędzy z wiarą, że to będzie ich miejsce na ziemi.

Anna mówi, że było dobrze, póki nie ocieplono budynku. Wtedy zaczęły się problemy z wentylacją np. czasem czuć było spaliny, ale to nic w porównaniu do wydarzeń ostatnich tygodni. Tym razem nie związanych z zapachem, bo czad jest bezwonny.

Na początku lutego często bolała mnie głowa - opowiada Anna -  9-go weszłam do łazienki rozwiesić pranie i poczułam się naprawdę źle. Zdecydowaliśmy z mężem, że kupimy czujnik czadu. Został zamontowany tego samego dnia. I zaraz po tym zaczął piszczeć. Wyświetliło się 400 ppm, gdzie 200 to stan wysokiego alarmu. Wezwałam straż pożarną. Po wywietrzeniu zeszło do zera, ale strażak zasugerował, by wziąć serwisanta do piecyka.

Rzecznik pilskiej KP PSP, mł. bryg. Zbigniew Szukajło: - 9 lutego o godzinie 15.30 wpłynęło zgłoszenie o zadziałaniu czujki tlenku węgla. (…) okazało się, że to właśnie czujka prawdopodobnie uratowała życie czterem osobom, w tym dwojgu dzieciom przebywającym w mieszkaniu (…)

***

Anna Rozwalinow wezwała serwisanta. Przyszedł, przejrzał piecyk i stwierdził, że wszystko OK. Tymczasem w sobotę, mimo że piecyk zgodnie z zaleceniem strażaków był wyłączony, a okna na wszelki wypadek rozszczelnione, czujnik znowu zaczął wyć - pokazał powyżej 200 ppm. 

Anna: - Ponownie przyjechała straż. Przewietrzono pomieszczenia, sprawdzono mieszkania sąsiadów (czad wydzielał się jeszcze w dwóch mieszkaniach), wezwano zarządcę budynku. Przyszedł pan z administracji i zalecił nie używanie junkersa. Kiedy usłyszał, że piecyk nie pracował, nieco zbity z tropu powiedział, że w poniedziałek przyjdzie kominiarz. Przyszedł, ale nic nie zrobił. Stwierdził, że nie dostanie się na dach, a wysięgnika nie sprowadzi, bo kto mu za to zapłaci. Po kilku dniach udało mu się sprawdzić mieszkania sąsiadów i obiecał, że nazajutrz zejdzie do piwnicy i sprawdzi komin. Ale się nie pojawił. 

W piątek, 16 lutego Rozwalinow, zaniepokojona brakiem postępu w rozwiązaniu problemu poszła na rozmowę do zastępcy prezydenta, Krzysztofa Szewca: - Powiedziałam, że drugi tydzień się kończy, a my myjemy się w  misce, bo nie można włączyć pieca. Nie mam ekspertyzy kominiarza i nie wiem, co dalej robić. K. Szewc odpowiedział, że wkrótce ktoś do mnie przyjedzie. Przyjechali panowie z MZGM. Zaczęli otwierać okna, zamykać, otwierać, zamykać. Stwierdzili, że okna i drzwi są za szczelne, a do tego jest wilgoć i w ich mniemaniu to powoduje wyciek czadu.

***

Specjaliści byli w poniedziałek. We wtorek, 20 lutego kobieta otrzymała pismo od kierownika działu technicznego MZGM, Jarosława Bukowskiego. Napisano w nim: (…) MZGM w Pile po sprawdzeniu atestowanym urządzeniem (…) informuje, że (...) pomiary ciągu przewodów kominowych wentylacyjnych  (w kuchni i łazience) nie wykazały faktu cofania się spalin - ciąg wentylacji grawitacyjnej w kuchni oraz ciąg w przewodzie spalinowym jest prawidłowy. Natomiast stwierdzono nieprawidłowy ciąg (wsteczny) w przewodzie wentylacyjnym w łazience powodujący wtłaczanie powietrza z zewnątrz budynku do pomieszczenia. Przy rozszczelnieniu stolarki okiennej w kuchni ciąg w przewodzie wentylacyjnym jest prawidłowy (…) Zakłócenia w funkcjonowaniu wentylacji grawitacyjnej oraz ewentualne zakłócenia ciągu w przewodzie spalinowym mogą powstawać z uwagi na fakt zamontowania przez panią w całym mieszkaniu wszystkich okien z pcv bez nawiewników oraz szczelnych drzwi wejściowych - powodując tym samym brak dostępu powietrza z zewnątrz.

Mieszkańcom spod dwójki nakazano montaż nawiewników, choć kilka lat wcześniej odebrano remonty bez zastrzeżeń, na co są dokumenty. Ale Annie trudno było zrozumieć, że ma czad w mieszkaniu mimo nie używania junkersa i przy rozszczelnionych oknach. Dlatego potrzebowała opinii z zewnątrz.

Anna: - Obdzwoniłam czterech kominiarzy w mieście, żeby zrobili mi niezależną ekspertyzę. Usłyszałam, że sprawa jest zbyt nagłośniona i nie przyjadą. Inny kominiarz spoza miasta powiedział mi z kolei, że trudno stwierdzić jednoznacznie, że nawiewniki w 100 proc. załatwią sprawę.

***

Niedziela, 25 luty. Na czujce wyświetliło się 143 ppm. W domu znowu strach.  Mała Pola zapytała mamę, czy teraz pójdą do nieba do babci i dziadka.

W poniedziałek kobieta poszła do kierownika działu technicznego MZGM. Naświetliła sytuację z niedzieli, ale nie znalazła zrozumienia. Doprowadzona do ostateczności powiedziała, że pójdzie do telewizji. Krótko po rozmowie zadzwoniono z Urzędu Miasta z informacją, że MZGM założy nawiewniki na własny koszt.

Dorota Semenov, rzecznik prasowy prezydenta: - Przy ul. Karpackiej 2/2 wiele się ostatnio wydarzyło. Odbyły się tam działania kontrolne tak urzędnicze - przeprowadzone przez MZGM - jak i kominiarskie. Stwierdzono, że problemem są okna- plastikowe, starego typu, bez nawiewników, przez co mieszkanie jest zbyt szczelne i nie ma ciągu. Dlatego zapadła decyzja o montażu w oknach mieszkania przy Karpackiej nr 2 nawiewników. W związku z zagrożeniem bezpieczeństwa mieszkańców, MZGM zamontuje je na swój koszt. Nawiewy rozwiążą problem.

I rzeczywiście, pod koniec minionego tygodnia fachowcy z MZGM przyszli zamontować nawiewniki.

***

Ostatecznie jednak nawiewników w oknach nie założono. W zamian zrobiono dziurę nad drzwiami wejściowymi. Teraz słychać na klatce wszystkie głosy z mieszkania, do tego jest zimno. Ale - co najgorsze- dziurawienie ściany nie pomogło.

W weekend na Karpackiej 2/2 ponownie gościli strażacy. W sobotę czujnik tlenku węgla pokazał 159 ppm, a w niedzielę... 870. W niedzielę strażacy jeszcze przed przyjazdem nakazali rodzinie natychmiast opuścić mieszkanie.

Bezsilni domownicy stali na mrozie. Kto weźmie odpowiedzialność za ich życie?

(acz)

 

 



Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

Młody 07.03.2018 07:36
ewidentne zagrożenie życia, ja na miejscu lokatorów zgłosił bym temat do prokuratury, od razu rozwiązano by tą kwestię.

Anna 07.03.2018 02:38
Zapraszam na karpacka 9 też mieliśmy taką samą historie z fachowcami i problemem z wentylacja

PTP91 06.03.2018 21:53
Telewizję wezwać najlepiej uwagę zaraz będzie porządek uwierzcie mi

Anna 05.04.2018 09:01
Niestety uwaga mnie olała. A nadal to wszystko trwa. Cały czas mieszkamy pod strachem bezdusznosc urzędnicza.

Ostatnie komentarze
Autor komentarza: veritatis splendorTreść komentarza: Wobec danych rodziny można powiedzieć, że na portalu dzienniknowy.pl kult kłamstwa ma się świetnie.Data dodania komentarza: 15.05.2025, 12:09Źródło komentarza: Kult kłamstwaAutor komentarza: dopisekTreść komentarza: Trzeci syn Pawła (1863 -1937) - Jan (1923) ukończył w Wilnie gimnazjum (1939). Po wybuchu wojny był prześladowany przez niemiecki służby przemocy. W roku 1941 wywieziony na roboty przymusowe do Królewca, gdzie robił jako niewolnik Niemców do 15 kwietnia 1945. Po wojnie pracował w Broczynie na stanowisku kierownika szkoły a następnie w Drawsku Pomorskim, Słupsku, Wałczu i Pile. Zmarł w roku 1992.Data dodania komentarza: 15.05.2025, 12:00Źródło komentarza: Kult kłamstwaAutor komentarza: a to ci psikusTreść komentarza: Pradziadek Franciszek zmarł pod koniec XIX wieku, nie mógł więc być członkiem Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy, która powstała w roku 1923.Data dodania komentarza: 15.05.2025, 11:21Źródło komentarza: Kult kłamstwaAutor komentarza: dodatekTreść komentarza: Władysław (1903) był nauczycielem, kierownikiem szkoły w Wilnie i porucznikiem Wileńskiej Brygady Kawalerii. Ranny w bitwie pod Garwolinem przesiedział w oflagu C II Woldenberg (Dobiegniew) do końca wojny. Jako doświadczony organizator oświaty został delegowany do Wałcza na inspektora oświaty. Tu pracował w latach 1945 - 1950. Pracę zakończył w Toruniu na stanowisku kierownika szkoły ćwiczeń Studium Nauczycielskiego. Zmarł w roku 1965. Bronisław (1905) po ukończeniu seminarium nauczycielskiego w Płocku pracował jako nauczyciel matematyki i sztuki w powiecie toruńskim. W roku 1940 został aresztowany przez gestapo i odstawiony do Dachau, gdzie zastał go koniec wojny. Po wojnie wrócił do Polski i pracował najpierw w Wałczu a następnie w Szczecinie na stanowisku dyrektora zasadniczej szkoły zawodowej Metalówka. Po przejściu na emeryturę przeniósł się do Torunia, gdzie zmarł w roku 1974.Data dodania komentarza: 14.05.2025, 22:29Źródło komentarza: Kult kłamstwaAutor komentarza: słowo na środęTreść komentarza: Przypomnijmy niegdysiejsze doniesienia o tym, kim jest Le Man. Rok 2012, 12 czerwca godz. 10:28:26. „Czas powrócić do głównego wątku tego tematu. Kim jest Le Man i dlaczego tak nienawidzi ludzi. Odpowiedź jest bardziej skomplikowana niż się nam wydaje. Zródłem nienawiści Le mana są zgniłe korzenie jego rodu. Ród ten wywodzi się z Wołynia i nie ma jasno określonego oblicza narodowego. Pradziad Le Mana Lemanstein był żydem pochodzącym z rodziny robotniczej, który jako młody człowiek zachorował na komunizm. Został członkiem Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy, ponieważ nie miał żadnych związków krwi z Polską, Jego żona była Ukrainką, choć on sam – z racji miejsca zamieszkania obywatelem polskim. W jego ślady poszedł syn ( a dziadek Le Mana), który zdobył pewne wykształcenie w szkołach talmudycznych a potem znalazł się w ZSRR na kursach kominternu. Dziadek Le Mana przyjął polskie nazwisko, przekroczył granice Rzeczypospolitej i działał jako agent Kominternu w KPP. Miał dwóch synów. Jeden odziedziczył po ojcu komunistyczne zainteresowania, drugi został zwykłym bandziorem. Obaj w okresie niemieckiej okupacji działali w podziemiu. Jeden jako szmalcownik, który za pieniądze wydawał zydów ukraińskiej policji, drugi był w sowieckiej partyzantce.Z niewyjaśnionych powodów nie chcieli czekać na wyzwolenie i wraz z Niemcami uciekali na zachód.Zatrzymali się w Warszawie u ciotki. Tu już obaj zajęli się szmalcownictwem z zemsty – bo dom ich ciotki znalazł się na terenie getta i został zniszczony. W powstaniu udziału nie brali, a po wojnie osiedli w Wałczu. Tu starszy brat – partyzant rychło zmarł a młodszy – szmalcownik – ojciec Le Mana podszywając się pod jego zasługi został aktywistą PZPR. Wykorzystując swe kontakty utorował synowi drogę do politycznej kariery w PZPR. Ale o tym już w następnym odcinku". To jest w trybie kopiuj - wklej z zasobu domowego archiwum.Le Mana. Nazwa Le Man jest tożsamościowo związana z obywatelem Januszem Lemanowicz na tym forum portalu dzienniknowy.pl. Paweł Lemanowicz ze wsi Siemienie miał dziewięcioro dzieci: Władysław, Bronisław, Genowefa, Zofia, Maria, Helena, Jadwiga, Jan, Kazimiera.Data dodania komentarza: 14.05.2025, 22:08Źródło komentarza: Kult kłamstwaAutor komentarza: 21 lat minęłoTreść komentarza: Bez echa minęła 7 maja 21 rocznica uwięzienia ekipy telewizji publicznej pod dowództwem Sylwii Gadomskiej. To zdarzenie było przyczynkiem do powstania Stowarzyszenia Ekologicznego Przyjaciół Ziemi Nadnoteckiej. Upłynął czas jednego pokolenia. Czy zniknęła zmora ludności: smrody, odory, fetory, miazmaty emitowane przez Farmutil, co prowadziło ludzi do frustracji i szaleństwa wskutek niemożności prawidłowego funkcjonowania w mieście 75-tysięcznym i okolicznych miejscowościach północnej Wielkopolski? Jak dzisiaj mają się mieszkańcy Śmiłowa, Kaczor, Piły, Mościsk, Brodnej, Jeziorek, Zelgniewa, Kostrzynka, Grabówna, Dziembowa, Białośliwia, itd? Czy rewitalizowano jezioro Kopcze zatrute ściekami z zakładów mięsnych zbudowanych kosztem kredytu na oczyszczalnię ścieków? Czy prowadzi się badania wpływu na wody podziemne produktów rozkładu 5643 ton padliny i resztek poubojowych zakopanych na działce 85 w Śmiłowie? Czy przedsiębiorca rozliczył się z budżetem państwa, które płaciło za prawidłową utylizację 400 zł za tonę? Czy trud Stokłosy, który na zebraniu wiejskim zwrócił się do Mścisława Brodali: pańskie gówna, które pan wykichasz ze swojego domu ja biorę na moją oczyszczalnie i muszę je wąchać, dalej umila trud istnienia mieszkańców? Oczyszczalnie jak widać w końcu powstała, ale jezioro Kopcze umarło.Data dodania komentarza: 11.05.2025, 10:32Źródło komentarza: Kult kłamstwa
Reklama
Reklama